Miarowe sapanie i chrumkanie
towarzyszyło stworzeniu ryjącemu z zadowoleniem wokół drzewa. Co jakiś czas
unosiło w napięciu zad, gdy orząc glebę wygrzebywało co smaczniejsze kąski.
Olbrzymie kły niczym szable rozrywały korzenie i pogrzebane patyki, a mlaskanie
rozlegało się raz po raz. Piękna, szorstka sierść połyskiwała czernią, a mocne
racice bezlitośnie ugniatały trawę pod ciężkim zwierzęciem. Dzik zastrzygł uszami na niemal
niedosłyszalny dźwięk, ale nie oderwał się od posiłku. Wręcz przeciwnie -
zdwoił wysiłki i zaprzestał pochłaniania każdego znaleziska. Wedle swojej miary
najsmaczniejsze korzenie i trufle rozrzucał kłami na boki, aby i jego
przyjaciel mógł zaspokoić głód.
Nie pan, nie właściciel. Przyjaciel.
Smukły i wysoki cień wyłonił się z
leśnych ostępów i stanął przy stworzeniu sięgającym mu pasa. Dłoń w rękawiczce
pogładziła grzywę dzika, który spojrzawszy w górę, w białe tęczówki człowieka, mruknął, spuścił łeb i powrócił do dalszych poszukiwań. Mężczyzna zaś patrzył
przed siebie, a wzrok jego sięgał dalej, niż zwykły człowiek mógłby pragnąć.
Ktoś się zbliżał.
- Furionie, będziemy mieć
towarzystwo, więc z łaski swojej nie objadaj się niepotrzebnie. - Głos miał
cichy, ale stanowczy. Klepnął dzika po karku i odwrócił się w stronę
nierozpalonego jeszcze ogniska. Zwierzę zakwiczało, wyrażając tym samym
niechęć do zaprzestania beztroskiego posiłku, ale posłuchało. Widząc, że jego towarzysz nie jest zainteresowany
posiłkiem, szybko pochwycił ryjem wygrzebane przekąski i zmiażdżywszy je
ostrymi zębiskami potruchtał do obozu.
Łowca usiadł przy prowizorycznym
namiocie, zastanawiając się, kim może być przybysz. W te tereny nie zapuszczali
się wieśniacy ani mieszczanie. Nawet łowcy przygód i proste łotry woleli omijać
okolice Starego Tristram, w którym rzekomo wyczuwało się esencję Pana Terroru.
Innymi słowy, miejsce to było przeklęte, a żywi nie myśleli o tym, by choć
postawić stopę na tych splugawionych ziemiach. On był inny. Podobnie jak
wędrowiec. Ustalił już, że przybysz musi być
człowiekiem. Demona wyczułby na mile. Nieumarli nie poruszali się z taką werwą
i pewnością. Na bestię nie wyglądał. Skoro więc był to człowiek, to czego
szukał w tak nieprzyjemnym środowisku? Nowe Tristram widać było z okolicznych
wzgórz, więc wędrowiec nie mógł zabłądzić. Zapewne czegoś szukał. Lub kogoś.
W zamyśleniu gładził trzydniowy
zarost. Jako doświadczony łowca demonów wiedział, że Upadła Gwiazda zwiastowała
coś, czego nie da się tak łatwo przewidzieć. Ludność w Nowym Tristram mówiła o
dziwnych wydarzeniach, jakoby na cmentarzach pojawiały się trupy i ożywieńce
poruszane dziwną mocą. Być może nie wiedzieli, że w okolicy prowadzi badania
jakiś nekromanta. O ile rzeczywiście którykolwiek z wyznawców Rathmy tu był.
Furion, kręcący się po okolicy był
zadziwiająco cichy. Nie chrząkał, nie kwiczał, a jego kroków nie usłyszałby
nawet zając. Ale nagle stanął jak wryty, strzelił w górę uszami i miarowo poruszał
nozdrzami szerokiego ryja. Łowca obserwował go uważnie, wiedział bowiem, że
taka postawa jego kompana oznaczała tylko jedno - kłopoty. Powoli podniósł się w miejscu i
omiótł spojrzeniem okolicę. Drzewa rosły tu gęsto, choć skraj lasu był zaledwie
kilka kroków dalej. I nagle usłyszał odległy jęk, szelest, a potem łamaną
gałąź, gdy coś bezbłędnie, aczkolwiek niezgrabnie kierowało się w ich stronę.
Podniósł leżące obok kołczany z bełtami i przymocował je po obu stronach
bioder, do lekkiego pasa. Sięgnął po ułożone na kocach kusze ręczne i załadował
nabojami, przekręcając zapadki blokujące. Wpiął je w uchwyty za kołczanami. Nie
myślał o pancerzu. W sumie nosił tylko okute stalą buty wzorowane na łapach
gadów i stalowe nagolenniki. Skórzany napierśnik był tak świetnie dopasowany,
że chronił w wymagających tego momentach, a nie przeszkadzał podczas
akrobatycznych manewrów.
Mężczyzna poprawił skórzane rękawice
z wyciętymi otworami na kciuk i palec wskazujący i podkradł się do wciąż trwającego
nieruchomo dzika. Ten, gdy tylko wyczuł obok siebie człowieka, przypadł do
ziemi i, wciąż węsząc, ruszył za zapachem i dziwnymi odgłosami. Łowca niczym cień sunął za nim,
odbezpieczając jedną z kusz i ważąc ją w dłoni. Mierzyła tyle, co jego
przedramię. Dzik przyspieszył i łowca dopiero
teraz zdał sobie sprawę z odległości dzielących ich potencjalną ofiarę od
obozu. Żwawy krok zmienił się w trucht, gdy nagle dzik znów się zatrzymał. Szelesty
i pomruki nasiliły się. I człowiek teraz dopiero to poczuł. Zacisnął mocniej
zęby i uniósł kuszę. Furion był równie napięty jak broń człowieka, wręcz oczekiwał rozkazu do
szarży. I chociaż łowca nie widział celu, to rozpoczął polowanie.
- Furion, łowy! - Ryknął w
przerywaną szelestami ciszę i zwierz runął z nieopisaną radością przed siebie.
Łowca był tylko o krok za nim, odruchowo sprawdzając dłonią zasobnik na bełty. Gdy
wyrwali na skraj polany, ujrzeli kilka wygiętych pod dziwnym kątem ciał. W
świetle zachodzącego słońca groteskowe postacie wyglądały wręcz niedorzecznie.
Furion z całym impetem olbrzymiego
cielska powalił trzy ciała poruszające się pod wpływem koszmarnej mocy i
staranował je bezceremonialnie. Z rykiem wściekłości rzucał łbem na boki,
raniąc dotkliwie kolejnych przeciwników. A było ich zbyt wielu, by użyć tylko
jednej kuszy. Mężczyzna przystał na krótką chwilę i nie odwracając wzroku od
kroczącej ohydy wyszarpnął drugą kuszę, odbezpieczając ją jednym ruchem. Rzucił
się pędem w prawo i potraktował najbliższych nieumarłych serią ostrych bełtów.
Te przechodziły na wylot i trafiały kolejnych przeciwników, którzy jak gdyby
nigdy nic przewracali się i próbowali podnieść na nogi. Furion oderwał jednemu
z ciał rękę i rzucił nią potężnym wymachem, a rozwarte szczęki szybko zamknęły
się na głowie ożywieńca. Kości chrupnęły, a po nich rozległo się nieprzyjemne
mlaśnięcie. Ciało już więcej się nie poruszyło.
Łowca strzelał nieprzerwanie, a bełtów
w zasobniku starczało mu naprawdę na długo. Kilku następnych nieumarłych padło
pod strzałami morderczej broni, ale jeden z potworów podbiegł na niebezpieczną
odległość i zamachnął się szponiastą, obraną ze skóry i gnijącą dłonią.
Mężczyzna gibko wygiął się i uskoczył saltem w tył. Przyklęknął i wznowił
ostrzał, tym razem jeszcze bardziej zajadły. Furion radził sobie równie świetnie, taranując
i spowalniając umarłych, dźgając ich i wierzgając w pełni furii. Łowca był
dumny ze swojego podopiecznego.
Odskoczył od pola bitwy na bezpieczną
odległość by naładować zasobniki kolejnymi pociskami i ogarnąć trzeźwo
sytuację. Naliczył około piętnastu jeszcze poruszających się celów, więc gdzieś
tu musiał znajdować się cmentarz. Ale żaden nekromanta nie dopuściłby, aby jego
podopieczni ruszyli w swoją drogę i atakowali żywych. Nie, to musiało być coś
innego. Czy Gwiazda może mieć coś z tym wspólnego?
- Zabierz tego sierściucha z dala od
trupów! - Poderwał się z kuszami gotowymi do wystrzału, gdy tylko rozległy się
pierwsze słowa. Głos niewątpliwie należał do młodej kobiety, która wyłoniła się
z lasu kilka metrów od niego i patrzyła w skupieniu na scenę walki tuż przed
nią. W dłoni trzymała różdżkę, nad drugą zaś unosiła się cudaczna kula jarzącą nikłym
w blasku dnia światłem. Łowca posłuchał natychmiast i ryknął na zwierzę.
- Furion, dość! Strzeż! - Dzik ostatnim
kłapnięciem szarpnął za nogę ożywieńca i powalając go na ziemię wlókł chwilę za
sobą. Puścił w stosownej odległości i co tchu pomknął do wołającego. W tym
samym czasie czarnowłosa nieznajoma poruszyła magię tego świata i posłała kilka
ognistych kul z nieba, by zgładziły poruszające się pozostałości trupiej
gromady. Huk kolejnych uderzeń mieszał się z jękami umarłych i skwierczeniem płonących, kurczących się ciał.Uśmiechała się przy tym radośnie, a jej nietypowe szaty
powiewały przy gorących podmuchach uderzeń.
- Nikt cię nie uczył, że tutaj i do
takich trzeba użyć ognia? - Rzuciła cynicznie.
- Jesteś mi winna wszystkie spalone bełty. - Odciął się bezpretensjonalnie. Mężczyzna opuścił broń, jednak jej nie zabezpieczył. Już wiedział, kogo obserwował na ścieżce.
- Jesteś mi winna wszystkie spalone bełty. - Odciął się bezpretensjonalnie. Mężczyzna opuścił broń, jednak jej nie zabezpieczył. Już wiedział, kogo obserwował na ścieżce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz