środa, 28 stycznia 2015

Takie tam zapychadło

     Tak, zaczęła się ostra walka z edukacją wyższego szczebla. Rozpoczęłam wykuwać potężny oręż, dzięki któremu będę mogła obronić magistra. W sumie, to co z niego za magister, skoro trzeba go bronić? W Tevinterze magistrowie bronią się sami... ba! Z rzadka zdarza się, że bronią też innych! I tak ku gwoli ścisłości, to że chcę nazwać syna Dorian nie ma nic wspólnego z tym magistrem z Tevinteru, którego mamy za towarzysza w Dragon Age Inkwizycja. To zwykły zbieg okoliczności i tyle.
     Taaaa, ale chce mi się to w ogóle pisać. Na szczęście mam fajnego, konkretnego promotora, a słyszałam o nim sporo złego od poszczególnych współtowarzyszek niedoli. Ale znając ich charakter, to każdy dla nich jest zły ^^ Wystarczy z taką się nie zgodzić i kazać jej coś zmienić na lepsze, żeby być złym. Tak jak ta jedna, z którą zmuszona byłam pisać pracę zaliczeniową. Jej adres mailowy wylądował w spamie, bo ciężko czytać okaleczone wiadomości w liczbie napływającej 50 sztuk na minutę... i trochę mam dzięki temu zabiegowi spokoju od niemożliwej głupoty i pustactwa xD

     Dobra, koniec biadolenia, czas wracać do roboty >.< Życzcie mi powodzenia, zostały tylko dwa miesiące do złożenia dokumentacji xD

piątek, 23 stycznia 2015

Jeden z dowodów na to, że ludzie są skończonymi idiotami

     Oczywiście nie wszyscy, pragnę zauważyć, ale nieprzyjemnie spora większość. Poszukując na Allegro (bo nigdzie indziej już nie ma, a EA ma takie ceny, że z krzesła spadłam) tanich punktów BioWare natknęłam się na taka oto ofertę:

     Kurczę, Inkwizycja za 24zł?!? I nagły wybuch śmiechu, bo zastanowiłam się, jak ludzie na tak olbrzymi neonowy hak mogą dać się naciągnąć. Bo haczyk to zbyt delikatne określenie. Czy już naprawdę nie potrzeba malutkiego druczku, aby wkopać frajera? Najwyraźniej nie... Postanowiłam zobaczyć, co oferuje wyżej wymieniony sprzedający.
  
     Z tymi danymi logowania to pojechał po strunie kompletnie xD Niczego to nie zmienia? No cóż, obawiam się, że zmienia - i to bardzo dosadnie. Sama zastosowałam już weryfikację, bo kto wie, może mam kilku graczy na swoim koncie..?
     Konta na zawsze? Ha! Dopóki ktoś hasła nie zmieni xD No i ta pełna wersja gry... trudno, żeby była inna na kradzionym koncie ;)
     Na zakończenie wisienka na torcik, czyli lukratywne komentarze strzelające jasno w pysk, z kim mamy do czynienia...

     Wiecie co... absolutnie nie jest mi szkoda kretynów, którzy mimo tak wyraźnej kłamliwej aukcji i tak kupili konto. Jako Allegro nie zwróciłabym im kasy, ani nie stanęła w ich obronie. Raczej dowaliłabym im jeszcze karę za skończony imbecylizm xD O właścicielu konta na Allegro nie będę się wypowiadać, bo niestety tam jest co trzeci złodziejem, ale że ludzie dają się na to złapać..? Gra miała swoją premierę trzy miesiące temu, a tu nagle mega promocja - zwycięzca roku 2014 kosztuje marne dwie dychy?

Gdyby ktoś chciał zajrzeć, TUTAJ podsyłam link :D Pośmiejcie się i Wy ;)

środa, 21 stycznia 2015

Odnajdując stare śmieci...

     Tak to już bywa, jak po latach robi się porządki na wszelakiej maści nośnikach. Uraczę Was więc krótkim wstępem do jakże niedokończonej (norma) opowieści o Ponurym, moim argoniańskim gladiatorze odpowiedzialnym za wyrżnięcie połowy cesarstwa xD No, może tej większej części :3 Dajcie znać, czy cokolwiek z tego warte jest choć chwili z Waszego cennego czasu ;P




"THE ELDER SCROLLS IV: OBLIVION
            - czyli o tym, jak Ponury oszalał. Prawa autorskie zastrzeżone, powiastka całkowicie stworzona przez Kattowitz na podstawie gry o powyższym tytule.


Nawet teraz, leżąc pośród połyskujących krwawo traw, odczuwam skutki tego nagłego napadu furii. Patrzysz na mnie, ale ja Ciebie nie widzę. Widzę tylko Twoje rozgwieżdżone oczy przesłaniane wielobarwnymi miesiącami. Ty widzisz więcej. Więcej niż to poranione i okaleczone ciało, ostatkiem sił zaciskające umierającą dłoń na rękojeści wyszczerbionego ostrza. Ostrza, które na wieki nosić będzie to przeklęte miano.

            Ponury.

            Tak mnie nazywano. Byłem Ponury. Jestem Ponury. Ponury, jak poranek wschodzący na Czarnych Mokradłach. Ponury, jak miejsce w którym się zrodziłem i miejsca, do których potem trafiałem. Ponury, jak humor prześladującego mnie losu. Po prostu - Ponury.

            Nie pamiętam swego dzieciństwa, nie pamiętam z kim i jak dorastałem. Czy mnie porwano? Czy zaginąłem? Nie, nie jest to ważne, bowiem przeżyłem - choć nie było to przeżycie takie, o jakich śniłby ktokolwiek. Może za wyjątkiem Szalonego Boga, Sheogorath'a. Chociaż i on miał w moim życiu swoje trzy smoki. Najgorsze monety składające sie na sumę mego argoniańskiego żywota. Będąc złośliwym, jak moje szczęście, mógłbym stwierdzić, że dzięki niemu jestem teraz tym, kim jestem... ale nie to jest ważne...

            Więc co? Co takiego jest ważnego? Co tak ważnego wydarzyło się w mym i tak zbyt długim życiu? Wylądowałem w zatęchłym więzieniu. Wilgoć była mi absolutnie bliska, zimny kamień nieco odmrażał czasem tyłek a z nosa siąpiło niemiłosiernie, jednak było to niesamowitym luksusem w porównaniu do towarzystwa... nienawidzę Dunmerów. Wypierdki z Morrowind, których łbami chętnie kopałem na prawo i lewo - gdy zaszła taka odgórna potrzeba, rzecz jasna. A gdy w końcu zdążyłem przywyknąć do trudów więziennego życia przyszło mi przestać liczyć łuski. A naliczyłem ich ponad trzy tysiące na samej jednej nodze! Aż morda się cieszy na samo wspomnienie! A potem mnie wykopali. "Idź sobie w cholerę, odsiedziałeś swoje. Wynocha. Spadaj zgnilcu" i takie tam pożegnania... I tak wróciłem po Dunmera. Dużo później, ale nic w życiu nie smakowało tak dobrze, jak jego krew.

            I cóż miałem począć, skoro nawet nie pokwapiono się aby zdjąć mi okowy? Och, oczywiście, czekało mnie życie kolejnego żebraka w Cesarskim Mieście. Mógłbym być ulicznym wojownikiem, ale czymże jest walka z bezbronnymi miękkoskórymi o każdy grosz w obliczu tego, co mnie czekało? Którejś nocy zatargano mnie na wielką arenę, wepchnięto w łapę miecz, odziano i wciśnięto w pysk kawał mięsa, który połknąłem prawie z ręką opiekuna. Byłem najszczęśliwszą istotą, jaką mogłeś zobaczyć tego dnia na Tamriel. Aż nie dowiedziałem się, co robią na arenie... Wzięto mnie z ulicy, gdyż akurat potrzebne było dodatkowe mięso do walki dla uciechy ludu.

            Wrzaski ludzi, krzyki zagorzałych fanów, szarżujący i dziko machający toporem khajiit... to wszystko, jak teraz pomyślę, obudziło we mnie jakiś pierwotny, uśpiony pobytem w więzieniu instynkt. Z obawy o własne łuski zacząłem parować ataki, z czasem nawet oddając celne riposty.

            Kolejne walki stawały się coraz łatwiejsze, mimo iż liczba wrogów niejednokrotnie mnie przerastała. Nie widziałem sensu w mordowaniu ku uciesze ludu Cyrodill - jednak karmili mnie za to i wypłacali odpowiednią sumę smoków, więc dlaczego miałbym nie podejmować się takiej pracy? Wiele razy redguard powtarzał: "Nie bądź tak ponury! Rozbijasz łby, dostajesz za to pieniądze i czego więcej od życia chesz!".

            Z czasem okazało się, że jestem najcenniejszym gladiatorem w swojej drużynie. Ba! Na całej arenie! Zacząłem podchwytywać poszczególne zaklęcia, które także nie były dla mnie problemem. Zdecydowanie jednak moim talentem było dwuręczne ostrze, jedyna moja miłość i jedyny prawdziwy przyjaciel. Nigdy mnie nie zawiódł, czego nie mogę powiedzieć o napotykanych ludziach...

            Nie ruszałem się poza ściany areny choćby na sekundę. Spędziłem długie lata - a tak mi się przynajmniej zdawało - na wyrabianiu mięśni, zarabianiu i szlifowaniu swych umiejętności szermierczych i magicznych. Aż nastał ten dzień. Dzień, w którym Szary Książę, dotychczasowy Wielki Czempion Areny zginął od ostatecznego ciosu mojego miecza. Widziałem swój brutalny uśmiech, jak gdybym stał obok i obserwował, jak łeb szaroskórego orka sunie ku niebu oddzielony od ciała jednym perfekcyjnym cięciem. Jak w sekundzie trybuny zawrzały, wibracje powodowane okrzykami i tupotem setek stóp mieszały się z drżeniem podniecenia w łuskach.

            To była moja chwila. Tylko moja, rozumiesz? Wtedy poczułem, że los się do mnie uśmiecha, że wybrano mnie na bohatera tego świata! Że stworzono mnie do wielkich rzeczy, jakich zacząłem dokonywać. Ale to był tylko słodki początek gorzkiego końca... Odebrałem szatę Wielkiego Czempiona, własnoręcznie wykonałem obejmy, aby mój miecz spoczywać mógł bezpiecznie na mych plecach. I ruszyłem w ten okrutny świat. Tylko ja i ostrze, które nigdy mnie nie zawiodło. Nawet teraz, kiedy miecz nie jest tym samym, co na początku - nie wyślizguje się z okrwawionej dłoni, która go dzierży. Spoczywa w niej i czeka, aż opuszczę ten świat i odejdę. Czuwa nade mną do końca.

            Z czasem, podczas swoich wędrówek natrafiłem na członków Gildii Wojowników. Skąd bowiem miałem wiedzieć, że ci opancerzeni wojownicy ścierający się z ogrami należą do tak szczytnego bractwa? Natychmiast mnie rozpoznali, zachwalali me umiejętności czy nawet prosili o prywatne szkolenia. Jakże mogłem odmówić? Szczególnie, że tak miło łechtali moje ego...

            Leżąc tak teraz na trawie wspominam chwile, gdy jeszcze byłem pośród nich kompletnym uczniakiem. Traktowali mnie z estymą należną Wielkiemu Czempionowi, aczkolwiek w hierarchii gildii byłem prawie nikim. Kolejne porcje bólu i cierpienia, płynące wraz z czasem i własną krwią, wynosiły mnie na szczyt. Aż przejąłem całą gildię. Na własność."

 Hmm, nie mam żadnego bezpośredniego screena Ponuraka o.O

piątek, 16 stycznia 2015

Kolekcjoner różności

     Heh, dorwałam dwie talie kart. Oficjalnych. Od Dark Horse (nie mylić z tą tandetną piośniczką). Jedna z Mass Effect 2 i jedna z Dragon Age II. Cudowne. Z klimatem. Nethey obiecał nauczyć mnie grać w karty - remika, pokera, oczko i inne takie. Wstyd się przyznać, ale nie umiem grać w karty. Tylko w wojnę, ale cóż... o, jeszcze w Uno potrafię, ale do tego są zupełnie inne karty. A oto i one:
 
 
 

     Jak zobaczyłam układ sesji w tym semestrze, to coraz poważniej zaczynam myśleć nad moją postępującą głupotą, dlaczego w ogóle się zgodziłam iść na tego magistra... Do tego pokarało mnie skończona debilką, nieskalaną żadną myślą, z która muszę robić projekt na marketing. Dawno z takim bezmózgiem kłótliwym nie pracowałam... od czasów rudej pi**y z hotelu xD

środa, 14 stycznia 2015

World of Warcraft: Warlords of Draenor

     Stosunkowo późno biorę się za World of Warcraft: Warlords of Draenor... nie ukrywając, dopiero teraz odnalazłam tę karteczkę z notatkami wśród zagubionych papierzysk. Ale nie przedłużając niepotrzebnie, przedstawiam Wam jeden z najlepszych dodatków do spektakularnego MMO, w jaki dane mi było zagrać ^^

PLUSY:
  1. Grafika - nowe modele postaci oraz przeciwników, poprawiona jakość tekstur, bajecznie wzbogacone krainy i efekty wizualne sprawiają, że gra zaczyna naprawdę cieszyć oko. Wreszcie gładkość zawitała do krainy Azeroth, a kanciaste kształty poszły się schować :D
  2. Fabuła - Blizzard chyba się obudził, gdyż fabuła tego dodatku jest naprawdę mistrzowska, wciągająca i dostosowana bardziej pod jednego gracza, co mnie specjalnie nie przeszkadzało. Wreszcie mamy okazję poznać wydarzenia z przeszłości i spojrzeć na Outland'y z nieco odmiennej perspektywy.
  3. Lokacje - wprost bajecznie piękne, lub wręcz obrzydliwie odpychające. Są po prostu fantastyczne, aż gracz ma ochotę na wycieczkę krajoznawczą z cykaniem screenów w tle xD
  4. Wydarzenia - czyli specjalne "niezlecane" misje, które rozpoczynamy po wkroczeniu na dany obszar. Można zyskać ładną ilość punktów reputacji, doświadczenia, złota, zapasów garnizonowych czy znaleźć rzadkie zwierzaki i przedmioty.
  5. Przedmioty do znalezienia - nie chodzi tu o byle jakie przedmioty. Po całym Draenorze rozrzucone zostały epickie przedmioty, które znaleźć można np. wbite w drzewo, na wpół zagrzebane w ziemi itp. Podniesienie ich oznacza przypisanie do postaci. Szkoda, że zawsze znajdowałam przedmioty nie dla szamana...
  6. Garnizon - opcja, na którą chyba wszyscy najbardziej czekali :D Naprawdę świetnie wprowadzony system własnej twierdzy z możliwością jej rozbudowy, eksploatacji pobliskich surowców czy gromadzeniu towarzystwa. Można nawet zaprosić znajomego w nasze skromne progi xD Służy do naprawdę wielu operacji, jest w nim wiele do roboty, czasem trzeba się bronić przed najazdami... albo po prostu odpocząć ;)
  7. Towarzysze - nie przypominam sobie, aby w WoW'ie kiedykolwiek istnieli typowi towarzysze. Były to albo zwierzaki mające za zadanie ładnie lub egzotycznie wyglądać, albo towarzyszący nam w niektórych misjach NPC. Tak czy inaczej, nie nadawali się praktycznie do niczego. Od Draenoru wszystko się zmienia. Podczas zwiedzania nowych lokacji możemy się natknąć na NPC, którzy po wykonaniu dla nich zadania z chęcią się do nas przyłączają. Dostajemy ich także jako "nagrodę" w misjach głównych. Niestety, nie mogą z nami podróżować osobiście, ale możemy wysyłać ich na specjalne misje z poziomu garnizonu trwające od 10 minut po 20 godzin nawet. Wyjątkiem są towarzysze ze specjalną cechą "bodyguard", którzy na nasz rozkaz pójdą za nami nawet na Battleground ;)
MINUSY:
  1.  Poziomy gildii - zostały usunięte, podobnie jak połowa profitów za nimi idących. A szkoda, bo naprawdę pomagały w rozwoju klanów i pozwalały się wyróżniać na tle kilkuosobowych kółek towarzyskich.
  2. Brak latania - wkurzyłam się tu mocno, bo bardzo zależało mi na ujrzeniu nowych lokacji z lotu ptaka... ale nie, gracze nie polatają na Draenorze aż do wydania patch'a 6.1... czyli pewnie jeszcze trochę. Blizzard oficjalnie stwierdził, że to dlatego, iż gracze mają teraz niepowtarzalną okazję zwiedzenia wszystkiego i w swoim tempie. Jakby na skrzydlatym wierzchowcu w błękicie nieba nie mogli..
  3. Logowanie - oooooch, to że Blizz nigdy nie jest przygotowany na hordę logujących się graczy po wydaniu dodatku to już jest norma. Ale żeby stracić całe trzy dni subskrypcji czekając w kolejkach po 1000 osób? Śmiech na sali. Jeszcze większa komedia była z kolejnymi dwoma dniami, kiedy to gracz wylogował się ze zbugowanego garnizonu i nie mógł się potem zalogować, gdyż serwery z garnizonami (nie te same co gra) były offline...
  4. Systematyczne wprowadzanie - na start dostaliśmy ze cztery instancje. To był po prostu żart. Już człowiek słabł, wchodząc któryś z rzędu raz na ten sam dungeon, zabijając te same potwory, w takim samym układzie i z takim samym dropem. Natomiast ostatni raz jak grałam (początek grudnia), to żadnego raidu nie było. Cóż..








Raptr Gamercard

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Pocieszacze

     Jak to z kobietami już bywa, mężczyźni niejednokrotnie doprowadzają je do szału. Bądź na odwrót - ale to chyba nie aż tak częste zjawisko. Chyba. Jakkolwiek jednak by nie było, ja osobiście jestem kobietą (w naszych czasach jest to bardzo podważalne stwierdzenie..), natomiast mój mężczyzna osiągnął wysoki poziom w doprowadzaniu mnie czasem do szału. Doprawdy, jest pod tym względem wyjątkowy. Ale równocześnie jest wyjątkowym Przepraszaczo-Pocieszaczem, czyli osobą, która potrafi w sposób umiejętnie skuteczny cofnąć cały ten wkurz na jego osobę. Po co ten cały wstępniak? A po to, aby przedstawić Wam dosyć zabawne pocieszenie, które przesłał mi (siedząc obok) za pośrednictwem Battle.netu (teraz żałuję, że nie zrobiłam screena po prostu, miałoby lepszy efekt..):
witaj Nefalemko
tutaj Belzebub
mam dla Ciebie niepowtarzalną i atrakcyjną ofertę kredytu, np na ulepszenie ekwipunku, lub wyjazd na Krabaiby
więcej informacji na naszej stronie piekielnaoferta.pl
Diablo już wziął i ma nowy ekwipunek, nie daj się pokonać
Mefisto co prawda pojechał na Hel, ale przyjedzie wypoczęty i też Cię pokona
oprocentowanie wynosi jedynie 6,66% w skali roku
nie bądź jak Adam i Ewa, wyciągnij węża z kieszeni, a nie pożałujesz
dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane, a Ty potrzebujesz oręża (męża też), tym bardziej, że obie kwestie to nie tania przyjemność.. Nie bieduj, z nami będziesz najlepiej wyposaŻona!
Piekielnie długi okres spłaty, prawie wieczność.
Spłacać możesz ratami, lub w całości - duszą raz na koniec
Pozdrawiam, Belzebub
laureat Siarkowego Kotła za wyniki w sprzedaży kredytów
oraz Stalowej Kosy za uznanie klientów


     Trzeba mieć do tego głowę - i wenę xD

     A tak oto wygląda moja obecna tapeta. Nethey zapytał, jak ja odnajduję na niej ikony. Moja odpowiedź brzmiała: jakie ikony? Taki mam stosunek do zawalania pulpitu zbędnymi pikselami xD

czwartek, 8 stycznia 2015

Magysteryum... i patch 2.1.2 w DIII

     Tak, wreszcie zabrałam się za zbieranie materiałów do pracy magisterskiej. Przynajmniej tyle, skoro wiem, że na jednym z dziesięciu egzaminów na pewno załapię poprawkę i... no właśnie, i co wtedy? o.O Bo skoro obrony będą na wiosnę, a późnym latem są egzaminy poprawkowe? Chyba że dla czwartosemestrowców to zmienią i przyspieszą poprawki... dobrze by było, bo moja leniwa natura i nie chodzenie na wykłady tym razem się zwykłym szczęściem nie poratują ^^" A może jednak..? Nie. Wątpliwe.
     Sama tematyka pracy, jakże mi bliska, wcale nie będzie taka łatwa do rozpracowania :/ Owszem, nie ma rzeczy niemożliwych (w pewnym stopniu), a i to da się zrobić, ale... jakoś brak we mnie chęci i przekonania.
     Na cholerę ja poszłam na tego magistra w ogóle?!

     Tak swoją drogą, podano już oficjalną datę wydania patcha 2.1.2. w Diablo III, co ma nastąpić już za niecały tydzień. Niby nic, aczkolwiek zachowanie graczy jest po prostu żałosne. Kiedy nie było wiadome, kiedy łata wyjdzie, dało sie czytać takowe komunikaty:
- No ile można czekać na patch?
- Jak długo jeszcze?
- No podajcie w końcu jakiś orientacyjny termin?
- Czekamy pół roku, ile jeszcze mamy czekać?
     Kiedy podano, iż po 3 lutym ma rozpocząć się sezon drugi, zaczęło się:
- O, to pewnie wtedy wyjdzie patch.
- Tyle jeszcze do patcha trzeba czekać?
- Chyba sobie jaja robią, że dwa miesiące jeszcze!
     I najzabawniejsze, kiedy wreszcie określono ostateczną datę wydania (ostateczna to w przypadku Blizzarda bardzo niepewny termin):
- Co?! Patch już ma wyjść? Co tak szybko?!
- Co wy robicie, teraz laiki skopią nam tyłki na pierwszym sezonie szczelin!
- My nie chcemy tak wcześnieeeee!
     ...itepe, itede... z jakimi debilami przyszło mi żyć na tym świecie.

     Jeśli ktoś chce więcej smaczków z polskiego forum Diablo III, to zapraszam na oficjalną stronę D3. Cóż, bardzo mi to przypomina czasy słynnego czatu POL-1 z serwerów Warcraft'a III.

sobota, 3 stycznia 2015

Diablo II: Pan Zniszczenia

     Pierwszy i ostatni dodatek do świetnej części serii... aczkolwiek zakładając, że pierwsza nie miała żadnego, druga dostała jeden, to jest nadzieja, iż Diablo III będzie mieć ich około dwóch :D Ale mniejsza o moje czcze nadzieje, bo nie o tym tu mowa.

PLUSY:
  1. Nowe postacie - wprowadzono druida i zabójczynię, dwie całkiem ciekawe klasy postaci. Zabójczyni była pierwszą, którą zagrałam i nadal mam do niej jakiś sentyment. Poza tym, jest po prostu genialna, prekursorka łowców demonów xD
  2.  Akt V - całkiem spory, pełen absolutnie nowych i oryginalnych lokacji, niepowtarzających się potworów i sprzętów rozdział. Warto zaznaczyć, że do krótkich nie należy ;)
  3. Walka między NPC a MOB'ami - nie ukrywam, że Nethey zwrócił na to moją uwagę xD W sumie nadaje to trochę realizmu i dobrze wygląda, kiedy komputerowy sojusznik rusza do boju na widok wroga niż kiedy zupełnie go ignoruje.
  4. Rozdzielczość - znacznie poprawiono, dzięki czemu gra z 2001 roku nieco lepiej prezentuje się na obecnych konfiguracjach komputerów.
  5. Dzień i noc - tak, mam jobla na tym punkcie, nie wiem sama dlaczego :D Swoją drogą miło zobaczyć, jak dana lokacja wygląda po zmroku, a jak w blasku słonecznego dnia (o ile takowy jest).
  6. Intro - filmik na wstępie jest naprawdę świetny. Nie, żebym po Blizzardzie spodziewała się chłamu, ale intro z dodatku do Diablo II robi wrażenie i naprawdę zapada w pamięć.
  7. Tytuł - ukończywszy poziom trudności otrzymujemy tytuł, który potem towarzyszyć nam będzie przez całą grę. Dlaczego nie wpadli na pomysł tytułów w Diablo III..?
MINUSY:
  1. Minimapa - no i wciąż się nie pojawiła :< A mapa na całą stronę przeszkadza podczas gry..
  2. Drop - nie pisałam o tym w podstawowej wersji gry, ale tu napiszę: przedmioty wypadające z potworów tak się nadają dla aktualnej postaci, że to po prostu tragedia... Dla nekrosa wypadł mi przedmiot z Mefisia wyłącznie :/ Reszta pod czarodziejkę, druida i paladyna...
  3. Tylko jeden akt - to za małoooooo xD







Raptr Gamercard

czwartek, 1 stycznia 2015

Nowy Rok

     Szczęśliwego Nowego Roku (tym razem rządzi baran :P), obfitego w gry, podwyżki, awanse, dobre stopnie, zdanie egzaminów, zdrowie, radość, spełnienie marzeń itepe itede...
     U mnie powtórka z rozrywki z zeszłego roku... z tą różnicą, że teraz poszłam spać dopiero po drugiej nad ranem... Lepiej spędzić Sylwestra z Diablo, niż Sylwestra z Polsatem.