wtorek, 27 października 2015

sobota, 24 października 2015

Mass Effect 2

        Druga część kultowej gry Mass Effect nijak nie odstępuje od poprzedniczki, ba!, wypada nawet dużo lepiej. I nie chodzi tu o samą grafikę czy ulepszone rozwiązania. Moim zdaniem wprowadza więcej akcji, kontynuując przy tym główny wątek, poszerzając uzyskane w poprzedniej części możliwości fabularne i kreując o wiele bardziej złożone interakcje. Innymi słowy: gwarancja dobrej zabawy :D Stwierdzam to po kilku przejściach ;)

PLUSY:
  1. Kontynuacja - jest po prostu mistrzowska, trzyma poziom z "jedynki", jest niezwykle oryginalna i wprowadza zupełnie nowe elementy do fabuły, chociaż nie odrywa się od niej pod żadnym względem. Bohater także może wyglądać identycznie jak na początku serii, aczkolwiek możliwa jest zmiana jego wyglądu. Poza tym bardzo gładko przechodzi się z pierwszej części gry do drugiej.
  2. Fabuła - śmierć protagonisty na początku gry..? Możliwe! Pomysł wskrzeszenia to po prostu rewelka, ogromne pole do popisu dla twórców (można sobie wiele w ten sposób tłumaczyć... ;)) i niebywała nowość w grach. Ponadto cała otoczka proludzkiej organizacji walczącej z pradawnym wrogiem, nowe ciekawostki ze świata i... coś niecoś o powstawaniu Żniwiarzy. Do tego ciągłe nawiązania do poprzedniej odsłony gry perfekcyjnie wiążące koniec z początkiem kolejnej. Ta gra dosłownie żyje życiem własnym, a my jesteśmy tylko jego uczestnikami. Dla mnie super :D
  3. Dubbing - dużo lepszy w porównaniu z poprzednia odsłoną, ale o to właśnie chodzi tworząc kolejne, lepsze gry :) Wreszcie Shepard brzmi, oddaje emocje i wyraża swoje postępowanie. Pozostali bohaterowie niezależni także nie zostali pominięci i słucha się ich z prawdziwą przyjemnością ^^
  4. Oprawa audiowizualna - nie będę sie nad nią rozwodzić, ale jest wspaniała :D
  5. Nowi towarzysze, starzy znajomi - Cerberus dostarcza nam nowych towarzyszy broni lojalnych swojej agencji, takich jak Jacoba czy Mirandę. Jakoś nie potrafiłam się do nich całkowicie przekonać, choć nie mogę powiedzieć, że ich nie polubiłam. Spośród nowych twarzy zwerbujemy także wyczepistego Mordina Solusa, kroganina Grunta, pieprzniętą Jack, hardkorowego Thane'a, matronę Samarę i Legiona, geta zwalczającego swych heretyckich pobratymców czczących Żniwiarzy. Uwielbiam tego gościa i jego ruchome płyty na głowie xD Wśród starych znajomych przyłączających się do ekipy znajdziemy tylko Garrusa (<3) i Tali, ale spotkać też możemy na swojej drodze Wrex'a, Kaidana/Ashley i Liarę. Szkoda, że nie ma ich w drużynie :< Musze przyznać, że istniejące między towarzyszami interakcje są na naprawdę wysokim poziomie :)
  6. System walki - uległ znacznej poprawie. Ukrywanie się za osłonami nabrało lepszego wyrazu, bronie wydają się bardziej, hm, nowoczesne, doszło wiele nowych technik i umiejętności walki. Można teraz przeskakiwać niskie bariery, sterować towarzyszami. Trochę realizmu nie zaszkodzi.
  7. Wybory - kontynuując wybory idealisty i renegata z "jedynki", wprowadzono świetną funkcję, a mianowicie w trakcie cutscenek może pojawić się ikona LPP i MPP, które kolejno oznaczają działanie egoistyczne i działanie prawe. Działania takie nie tyle powiększają daną ilość punktów reputacji, ale też wpływają na przebieg zdarzenia. Takie ingerencje powinny być w każdej grze RPG ^^
  8. Blizny - odbudowany Shepard nie do końca działa jak należy. Wybierając ścieżkę renegata możemy się spodziewać, że twarz protagonisty zajdzie siatką jarzących się czerwono blizn, a oczy zapłoną krwawo niczym u wrogiego cyborga. Osobiście bardzo podoba mi się ta drobna modyfikacja :3 Och, zapomniałabym dodać... grając idealistą nie uraczymy żadnych charyzmatycznych modyfikacji ;)
  9. Skanowanie planet - skanowanie nowo odkrytych planet daje nam możliwość zdobycia cennych surowców wykorzystywanych do ulepszania i modyfikowania ekwipunku oraz Normandii. Jest to dosyć żmudna robota, ale na pewno ciekawa i oryginalna ;) Ja tam nie narzekałam :D
  10. Modyfikacje pancerza -  w Mass Effect otrzymaliśmy tylko pełne komplety pancerza z możliwością ich ulepszania. W Mass Effect 2 otrzymaliśmy do dyspozycji zarówno pełne komplety zbroi, jak i poszczególne komponenty, które można dowolnie łączyć i pozyskiwać z każdego osobno unikalne bonusy. W dodatku można się bawić kolorami i materiałami z jakich wykonane są pancerze ;)
  11. Nowe rasy - w sumie nowe tylko w grze, fabularnie były już o nich wzmianki. Spośród wrogów mamy do czynienia z vorchami i zbieraczami, natomiast przyłącza się do nas drellski zabójca, Thane Krios. Zawsze jakieś urozmaicenie ^^
  12. EDI - Sztuczna Inteligencja zamontowana na Normandii przez Cerberusa. Świetna. Z poczuciem humoru. Żyjąca swoim własnym życiem i mająca do powiedzenia więcej, niż by ją pytano. Idealna towarzyszka dla Jokera, choć ten jeszcze o tym nie wie xD
  13. Normandia - po zniszczeniach dokonanych przez zbieraczy została odbudowana i ulepszona przez Cerberusa. Dużo bardziej mi się ona podoba w tej odsłonie, tym bardziej że jej rozmiar odpowiada teraz ilości pomieszczeń na pokładzie. Dostajemy w końcu choćby kajutę kapitańską, w  której modyfikujemy pancerz, zarządzamy drużyną i odczytujemy wiadomości. No, możemy tez podziwiać ryby w akwarium, jeśli je zakupimy i o nie odpowiednio zadbamy, a także posiadać kosmicznego chomika :D 
  14. Napaść Zbieraczy - ta jedna szczególna misja zapadła mi najbardziej w pamięć, ponieważ wcielamy się wtedy w naszego biednego kapitana z ciężkim przypadkiem zespołu Vrolika, który dzięki swojej determinacji i wsparciu EDI unika porwania przez zbieraczy ze pokładu Normandii. Świetna misja i świetna mina Jokera :P
  15. Misje lojalnościowe - jak to w erpegach bywa, każdy ma coś do zrobienia, a towarzysze to już w ogóle. A jak najlepiej zaskarbić sobie ich przyjaźń i lojalność? Robiąc dla nich questy! :D W drugiej części gry w końcu możemy dowiedzieć się czegoś więcej o naszych podopiecznych i to niekoniecznie czegoś dobrego. 
  16. Łzy - jak na tamten okres growy nie widziałam żadnej innej gry, w której postacie byłyby tak bardzo... emocjonalne. Podoba mi się to jak diabli! :D
  17. Zakończenia - różne w zależności od wyborów dokonanych w trakcie gry, chociaż pospolicie i ogólnikowo można je podzielić na dobre zakończenie i złe zakończenie. Dobre i złe wcale nie oznaczają, że nasz bohater musi być dobry lub zły. Ja bym to podzieliła na kiepskie zakończenie i doskonałe zakończenie.
MINUSY:
  1.  DLC - i niestety rozpoczęła się era płatnych DLC... wszystko byłoby w porządku, gdyby za kilka godzin rozrywki BioWare nie wymagał tak horrendalnych cen... i gdyby nie były to DLC z najciekawszymi smaczkami fabularnymi. Nieładnie, duży minus :<
  2. Rozwój - bardziej podobało mi się rozdzielanie punktów z pierwszej części, ale cóż, taka kosmetyka... no i mała ilość ścieżek rozwoju postaci :/

piątek, 23 października 2015

Mass Effect

        Mass Effect jest swojego rodzaju pionierem wśród erpegów studia BioWare - wprowadzono w nim niesamowitą ilość ulepszeń, zastosowano nowy silnik, a co najważniejsze - niczym przez przekaźnik masy skoczył poziom doświadczeń płynących z obcowania z grami. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz spojrzałam na nowe jeszcze w 2008 roku screeny i trailery, byłam wręcz nastawiona na kolejny kasowy tandetny hicior napakowany golizną, seksem, przemocą i wszędobylską sztampą. Jak dobrze, że przypadkiem dostałam w swoje łapy ME2, bo dzięki temu jestem aktualnie miłośniczką shepardowskiej trylogii ^^" Nie dość, że okazało się, iż wszystkiego (mimo wszystko) jest po trochu, to jeszcze twórcy wkomponowali to w idealną heroiczną (bądź renegacką) całość, która jest w stanie zaspokoić moje jakże wymagające gusta ;)

P.S. Bądźcie wyrozumiali czytając poniższy tekst - ciężko jest mi opisywać grę, której trylogię przemęczyłam już kilka sporych razy xD

PLUSY:
  1. Prolog - wstęp do gry jest istnym majstersztykiem! Gra zaczyna się nieomal od momentu jej uruchomienia, wprowadza gracza w klimat już od pierwszych sekund. Nie ukrywam, że jeszcze żaden wstępniak nie zrobił na mnie tak ogromnego wrażenia.
  2. Shepard - obawiałam się, że bohater będzie miał z góry narzuconą płeć, wygląd i charakter - ot, kolejny przesadzony amerykański superbohater. W takich sytuacjach uwielbiam się mylić ^^" Jak na tytuł RPG przystało, naszego bohatera możemy stworzyć w całości pod nasze gusta, zaczynając od wyglądu, przez pochodzenie, reputację czy klasę. Reszta oczywiście przychodzi z czasem, ale jak na początek to i tak dobrze. A o tym, jak potoczą się losy naszego komandora, napiszę nieco niżej.
  3. Ścieżka wyborów - w wielu grach spotykałam się z kwestią moralności wyborów dokonywanych podczas rozgrywki, ale niestety żadne z nich nie postawiły mnie na nogi tak jak w Mass Effect. Uwielbiam grać jako zła postać, ale niestety prawie zawsze ogranicza się to do roli złego przydupasa, którego nikt nie lubi, wszyscy zlewają i w sumie nikt się nim nie przejmuje. Tutaj sprawa wygląda inaczej. Przeżarty do szpiku kości "złem" Shepard budzi niemały szacunek, postrach, przeciwnicy liczą się z nim czy nawet poddają się bez słowa zlani zimnym potem. Reasumując: renegat sieje postrach i budzi respekt. Podobnie ma się ścieżka idealisty, chociaż nie jest już tak, hmmm, postrzegana przez galaktykę jak ta mroczna strona :P 
  4. Fabuła -  gdyby nie otoczka audiowizualna, żywe, barwne postacie i ogrom zawartości, gra i tak powalałaby na kolana samą fabułą. Mass Effect jest naprawdę potężnym tytułem sci-fi (no ok, ok... space opera, choć to określenie kojarzy mi się bardzo źle...), zasługującym na równie mistrzowskie kontynuacje - rozgrywka toczy się w dalekiej przyszłości, kiedy ludzkie kolonie rozwijają się w symbiozie z innymi rasami, aczkolwiek do pewnego czasu...brzmi banalnie, ale zapewniam, w Mass Effect nie uraczycie banału.
  5. Muzyka - chyba nie muszę wiele pisać... BioWare są jedną z genialniejszych ekip i nie mogą sobie pozwolić na szarpidructwo. Muzyka ma klimat, idealnie odpowiada wydarzeniom, otoczeniu, postaciom... ach, mogę słuchać godzinami, szczególnie piosenki z napisów końcowych! ;)
  6. Dubbing - choć mam troszkę zastrzeżeń (Shepard w obu płciach brzmi strasznie, hm, pusto :<), to mimo wszystko jest zrobiony na wysokim poziomie. Aktorzy dobrani wręcz idealnie do postaci, postarano się o modyfikacje wokalne poszczególnych ras, nawet nie widać szczególnej różnicy przy ruchu warg a polskich słowach :P Mimo wszystko fajnie, że można też zagrać w oryginalnej wersji językowej z napisami polskimi :)
  7. Grafika - pamiętam czas, kiedy Mass Effect był na językach niemal wszystkich, nawet nie tylko graczy. Jak głośno było o przełomie w świecie gier - mimika dopasowana do indywidualnych sytuacji? Zachowania i interakcje postaci? Efekty podczas starć, wypasione filmiki ? Taaaaa, to były czasy, kiedy ME do mnie nie przemawiało :D W końcu musiało, a jednym z powodów była właśnie rewelacyjna, pionierska grafika. No i ten efekt ziarna... :3
  8. Interfejs - niby mamy do czynienia z grą RPG, niby Akcji, a mimo to interfejs jest tak idealnie dopasowany, że niczego nie utrudnia a tylko ułatwia! Używanie umiejętności jest szybkie i przystępne, zmiana broni ekspresowa, a używanie mediżelu czy granatów wygodne. Podobnie ma się interfejs ekwipunku i panel postaci. Ładnie, wygodnie i radośnie :D
  9. Obce rasy - turianie, asari, salarianie, quarianie, kroganie, hanarzy, elkorowie, volusowie, nawet po troszku proteanie i w końcu Żniwiarze. Dostajemy naprawdę porządnie skonstruowany zasób ras obcych, bogaty w charakterystyczne i zróżnicowane cechy, historię, kulturę, światopogląd itp. Perfekcyjnie dopracowane szczegóły pozwalają na puszczenie wodzy wyobraźni i marzenie o takiej przyszłości... choć patrząc na fabułę, może nie do końca aż takiej ^^"
  10. Turianie - no właśnie, turianie!!! <3
  11. Źli i jeszcze gorsi - tak, tak, znacie moje zamiłowanie do badassów ^^" Lubię takimi grać, a jak jeszcze tytuł posiada na stanie swoich własnych wyczepistych bandziorów, to tym lepiej xD Mass Effect oferuje nam aż dwójkę ludobójców - turianina Sarena (<3), dotknięte indoktrynacją Widmo oraz (jak się okazuje) Żniwiarza zwanego Suwerenem, uważanego za zwykły statek kosmiczny. Więcej chyba nie muszę wyjaśniać ;)
  12.  NPC - BioWare wraz z Karpyshyn'em stworzyło pełen wachlarz zróżnicowanych postaci niezależnych, jak choćby fantastyczny Anderson czy tragiczne (w moim przypadku) reporterki. Należałoby także dodać tutaj wszystkie postacie zlecające misje, występujące w nich czynnie i biernie, po prostu pomagające w nadawaniu życia i realizmu tej grze. Świetna robota!
  13. Drużyna - jest niemałym atutem i - jak dla mnie - podstawą udanego erpega. Nie zawiodłam się obserwując, jak bardzo postacie mogą nawiązywać ze sobą wzajemne kontakty i działać w służbie Przymierza ;) Joker, chociaż nie należy do mobilnych członków załogi jest fantastycznym, sympatycznym i pełnym pozytywnej energii osobnikiem, który pomimo ciężkiej choroby daje czasu lepiej niż Shepard :P
  14. Lokacje - duża ilość zróżnicowanych lokacji plusuje, szczególnie że są wykonane szczegółowo i starannie. Oczywiście, że zdarzają się powtórki przy pomniejszych misjach, ale takie zabiegi są popularne nawet w najnowszych projektach. Tak czy inaczej, mnie one nie przeszkadzają, a wprowadzają ogrom bogactwa do uniwersum Mass Effect.
  15. Przemieszczanie się -  podróże w przestrzeni oraz eksplorowanie planet zostało przedstawione w wygodny i rewelacyjny sposób. Przemieszczanie się do poszczególnych układów oddaje ogrom wszechświata (a to tylko kawałek), natomiast przemierzanie planet w pojeździe MAKO dodaje sporego smaczku, szczególnie odnajdywanie wraków, stacji badawczych czy zasobów naturalnych.
  16. Normandia - czy naprawdę muszę pisać, jak wspaniałym statkiem jest SSV Normandia..? Obawiam się, że niekoniecznie... :P
  17. Misje - oczywiście gdzie są punkty doświadczenia, muszą być i zróżnicowane misje. Pozyskiwanie zasobów, zdobywanie informacji, podchody, zwykłe zabójstwa, tropienie zbirów... jest co robić :)
  18. Zakończenie - epicka batalia finałowa, epickie starcie z Sarenem, epicka muzyka, epickie decyzje podejmowane po całym tym zamieszaniu... zakończenie jest po prostu... EPICKIE! Zawsze mam dreszcze i czuję ciepło w środku, kiedy je oglądam ^^

piątek, 16 października 2015

R.I.P. HDD...

        Przez ponad trzy lata był z niego twardziel nie do zdarcia... na niecałe pół roku przed swoimi czwartymi urodzinami padł... i już nie powstał. Tak oto zakończyła się moja współpraca z dyskiem. Wszystko byłoby spoko, do przeżycia, gdyby nie jego zawartość, którą utraciłam prawdopodobnie bezpowrotnie :< Cała liczna biblioteka e-booków, kilkadziesiąt Giga muzyki, w trzy diabły zdjęć, które miałam w wolnej chwili przejrzeć i wrzucić na serwer, cała dokumentacja jaką sobie sporządziłam... no wszystko po prostu :/ A ewentualny koszt ich odzyskania waha się pomiędzy 800 - 1200zł... za taką kwotę kupię kilka nowych, lepszych podzespołów do obecnego kompa... Od poniedziałku walczę i szukam, jak tu go uruchomić, co z nim podziałać, może samej uda mi się coś odzyskać, może jakoś go się naprawi. Szkoda było zachodu, straciliśmy z Nethey'em tylko czas. Biedak (dysk, nie Nethey) w poniedziałek po pracy ni z tego ni z owego zaczął postukiwać w skrzyni, nie chciał załadować partycji w komputerze, a po resecie już nie uruchomił niczego...
        Na szczęście w Mass Effect 2 gram poprzez Origin, toteż save mam zapisany w Chmurze (chwała za nią jej twórcy!) i nie muszę się martwić o tworzenie nowego, identycznego z poprzednim Sheparda... Wiele innych ważnych dla mnie gier też nie straciło na tym wydarzeniu - Steam robi swoje, a MMO rządzą się swoimi prawami. Szkoda tylko, że muszę odtworzyć teraz wszystkie AddOn'y jakich używałam w WoW'ie.
        Nic to. Muszę wziąć sie do roboty i może uda mi sie przywrócić obecny dysk do stanu sprzed awarii poprzedniego. No i od teraz postanowienie: raz w miesiącu kopiowanie na dysk przenośny. Ewentualnie kopiowanie w momencie jakichś ważniejszych danych.


sobota, 10 października 2015

Faerie Solitaire

        Gra kupiona na Allegro jako gift  za piątaka z groszami... mała gierka, co do której nie miałam wątpliwości, że pogram chwilę i odstawię w zapomnienie. A tu jednak wszystko skończyło się inaczej, niż myślałam. Wydawałoby się, że ta maleńka karcianka logiczna nie wymaga opisu czy choćby wyróżnienia - a tu proszę! Ona wręcz na to zasługuje! :D 

PLUSY:
  1. Poziom trudności - gra nie należy do niezwykle trudnych czy wymagających, nie jest też zbyt prosta czy banalna. Jak można się domyślić, jest schematyczna, ale czego innego wymagać można po pasjansie ;) Gierka po prostu wpasowuje się idealnie w wolne wieczory.
  2. Wciągająca - jak nic spodziewajcie się syndromu jeszcze jednej partyjki, jeszcze jednej ewolucji, a nuż jakieś jajko się znajdzie... ja nie potrafiłam się odlepić ^^" System gry jest wprost fantastyczny!
  3. Fabuła - pasjans z fabułą, dobre :D Ratujemy porwane wróżki, pokonujemy tych złych, zbieramy złoto, podnosimy populację zwierząt z Krainy Wróżek itp. Fajny smaczek :)
  4. Złoto - punkty zdobywane w trakcie gry są złotem, które możemy wydać na ulepszenia Krainy Wróżek dające nam całkiem ciekawe bonusy, jak dodatkowe cofnięcie ruchu czy licznik pozostałych kart.
  5. Zwierzaki - na poszczególnych poziomach można znaleźć jajka ukryte pod taliami kart. Z jajek tych wykluwamy zwierzaka, którego następnie levelujemy poprzez... granie w karty :D Oczywiście konieczne są do tego magiczne przedmioty zdobywane w ten sam sposób co jaja. Kolejne umilające i poszerzające rozgrywkę dodatki :)
  6. Tryby gry - do dyspozycji otrzymujemy tryb przygody i tryb wyzwań. Przygoda zapewnia kilka konkretnych godzin z fabułą w tle, natomiast wyzwania stanowią jej dopełnienie. Można zdobyć nowe zwierzaki, można zarobić dodatkowe złoto czy po prostu wziąć się w garść i spełnić już nie tak niskie wymagania konieczne do uwolnienia kolejnych wróżek.

niedziela, 4 października 2015

Draenor Pathfinder

        W dniu wczorajszym wreszcie udało mi się zdobyć tytuł Draenorskiego Odnajdywacza Ścieżek, a co za tym idzie... zdobyłam umiejętność przemieszczania się po krainach Draenoru na grzbiecie latającego wierzchowca :D Jakie to cudowne uczucie, szczególnie, że jazda wierzchem po ziemi jest cholernie nużąca i niejednokrotnie problematyczna... :/
       
        W nagrodę, poza możliwością latania przypisaną już do wszystkich postaci na koncie, otrzymujemy czerwoniasty skrzydlaty terror, który z początku mi się nie podobał, a teraz jest nieubłaganym faworytem ;)

        W końcu też mogłam zrobić zrzut mojego Garnizonu :D A i oto zdjęcie poniżej prezentuje tenże widok (port i stocznia, a także kopalnia i ogród zielny nie zmieściły się w kadrze...):

        I na koniec... jakie wymagania trzeba spełnić, aby uzyskać dostęp do latania...