niedziela, 2 października 2016

Cross of the Dutchman

        Naprawdę trudno jest mi pisać o grze, która trwała zaledwie kilka godzin od startu do przejścia (w 100%), a już zdążyła skraść moje serce. Podobno Cross of the Dutchman zostało stworzone na podstawie prawdziwej historii, niestety jej nie znam i  nie ukrywam, że nie mam ochoty jej poznać (czuję, że zepsułabym sobie radość płynącą z gry), ale pomimo początkowego ogromu humoru występującego w tytule, w rzeczywistości jest bardzo smutna i chwytająca za serce. I godna polecenia, bowiem kosztuje naprawdę niewiele a daje wiele frajdy. Nie jest jakoś specjalnie trudna i porywająca graficznie, ale można się poczuć jakby uczestniczyło się w historycznej przygodzie. Ponadto sam Pier jest nietypową postacią, głęboko zapadającą w pamięć. Reasumując, gra może i jest krótka, ale pozostawia trwały ślad w pamięci i rzeczywiście daje wiele przyjemności z grania.

PLUSY:
  1. Muzyka - jeden z atutów tej gry, bardzo klimatyczny i wpadający w ucho soundtrack, idealnie pasujący do tytułu i wydarzeń.
  2. Grafika - kolorowa i niepoważna, bardzo abstrakcyjna w stosunku do sytuacji występujących w grze. Upstrzona obrazkowymi dialogami (rysowane portrety postaci rządzą :D) i obrazkowymi filmikami, które o dziwo w tej produkcji nawet mi nie przeszkadzały, a wręcz przeciwnie, były tak charakterystyczne i zabawne, że dodawały jej uroku.
  3. Humor - z początku naprawdę można się pośmiać z postaci, sytuacji, tekstów ("Mini... mapa... co? O czym ty mówisz?") a nawet zadań (np. pierwsze misje polegają na zebraniu warzyw z pola i zakupie świeżej ryby na kolację). Z czasem gra bardzo poważnieje, ale nie zmienia to faktu, że wciąż pozostaje naprawdę świetnym indykiem.
  4. Slasher - żadnych elementów RPG, kilka umiejętności walki mieczem i pięściami, trochę wzmocnień postaci i voila, nietęgi, a raczej drobny siekacz przeciwników dający dużą dawkę swoistej rozrywki. I pomyśleć, że taka drobnica tak bardzo mi się spodoba o.O
  5. Fabuła - jak już wspominałam, oparta na prawdziwej historii "Krucjata Holendra" przyciągnęła mnie niepomiernie, prawie że wyrwała mocno bijące serce i zabrała ze sobą aż do końca przygody. Saksońscy żołnierze najeżdżając Fryzję nie mieli pojęcia o tym, jak wielkiego błędu się dopuszczają... holenderski berserk dał im popalić.
MINUSY:
  1.  Czas gry - trzy godziny to dużo, dużo za mało :< Ale z drugiej strony, jeśli mieliby bezsensownie przeciągać grę i fantazjować, to chyba nie posiadałaby już takiego magnetyzmu.



 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz