środa, 16 grudnia 2015

Sezon 5 już wkrótce...

       
        Wreszcie Blizzard ujawnił datę zakończenia aktualnego, czwartego już sezonu i rozpoczęcia kolejnego w Diablo III. Do 30 grudnia spokojnie można podopieszczać postacie, potem jednak pozostaje czekać do 15 stycznia 2016 roku, aby rozpocząć zabawę od nowa. Ale to nie wszystko, co zaserwował nam zespół Diablo.
        Nie wiadomo czy aktualizacja 2.4.0 wyjdzie równolegle z nowym sezonem czy po prostu niebiescy wrzucą go jako przerywnik międzysezonowy, aczkolwiek mnie odpowiadałaby bardziej ta pierwsza opcja. Nie widzę sensu grania poza sezonem, skoro sezon daje więcej możliwości i profitów. W aktualizacji dostaniemy nową lokację, Wyspę Szarej Pustki z całkiem nowymi zadaniami i przeciwnikami. Ponadto Blizzard kusi graczy wizją całkiem ciekawego wątku fabularnego, czyli odkryciem dawno zapomnianej cywilizacji, która - jakżeby inaczej - czciła bóstwo zła. W ogólnym rozrachunku wygląda i zapowiada się ciekawie. Ogólnie nakreślając, zostaną powiększone dwa obszary znane nam z poprzednich aktualizacji (Seszeron i Posiadłość Leoryka), pojawi się Podziemie Zestawów (mechanika podobna do Szczelin, ale mająca swoje wymagania do spełnienia) i parę innych duperelków, z których najlepszym jest chyba przenoszenie postaci z niesezonu na sezon, a co za tym idzie, brak konieczności tworzenia postaci od zera. Oczywiście tylko pod względem statystyki godzin i ubitych potworów, bo poziomowo i przedmiotowo i tak zaczynamy od zera xD Ale dla mnie bomba, koniec z milionem postaci i niewielką ilością ubitych elit w statystyce >.<
        Jeszcze wracając do sezonu piątego, to zdążyłam się napalić na fajnego zwierzaka za osiągnięcia, ale niestety będzie zamiast niego proporzec... a one są paskudne >.< Szmata na kiju sztywno powiewająca za postacią, nijak mająca się do skrzydeł xD

        Tak czy siak, czekam już na 15 stycznia :P


P.S. Poprawka, zapowiedzieli dziś (18.12.2015) ramki i zwierzaka ;)

środa, 9 grudnia 2015

Sparkle 2 Evo

        Steam nie przestanie mnie zadziwiać, szczególnie jeśli chodzi o małe, niezależne produkcje za eurocentusie. Sparkle 2 Evo zaintrygowało mnie nie tyle oryginalną, nieco psychodeliczną grafiką, co rozgrywką symulującą ewolucję w łańcuchu pokarmowym a'la Spore. Jak dla mnie bomba, wciągnęła mnie na amen :3

PLUSY:
  1. Spore - przeglądając kolejki odkryć trafiłam na grę niesamowicie zbliżoną do pierwszej fazy rozwoju znanej z gry Spore. Co najlepsze - ta faza się tak naprawdę nie kończy, w przeciwieństwie do wspomnianego tytułu ;) Może i jest uboższa, ale rewelacji nie oczekuję po kilkuosobowych produkcjach ^^
  2. Ewolucja - podstawa gierki, polegająca na rozwinięciu nieskomplikowanego larwalnego stworzenia do pełnej formy wyglądającej jak owadzie imago, poprzez pochłanianie koegzystujących komórek i stworzeń wodnych. Brzmi banalnie, ale wciąga :P No i tak tak trochę erpegowo ;)
  3. Wybór gatunku - tylko od nas zależy, czy puścimy w świat drapieżnika, wszystkożercę czy roślinożercę. Od spożywanych typów organizmów zależy wygląd, zachowania i umiejętności naszego stworka. Ja drapieżnikiem nie miałam z niczym żadnego kłopotu, a nie ukrywam, że ledwie zaczęłam grać roślinojadem, więc trudno mi o konkretniejsze porównanie xD
  4. Boss fight - co się stanie, gdy większy drapieżnik spotka mniejszego drapieżnika, czyli nas? Nawiązuje się walka, a jak na małe upierdliwe paskudztwo przystało, trzeba tak oskubać wielkoluda, żeby w ostateczności samemu go zjeść ;) Są oczywiście jeszcze dwa ostateczne zadania, które polegają na pokonaniu naprawdę gigantycznej ośmiornicy czy innego obłego paskudztwa.
  5. Sterowanie - bardzo wygodne i przyjemne, mnie samej wystarczyła tylko myszka ^^ Dla wybredniejszych można tez używać samej klawiatury albo połączyć mysz z klawiszami :)
  6. Grafika - niebanalna, psychodeliczna i na swój uroczy sposób bardzo dopracowana z dbałością o detale. W sam raz pasująca do klimatu i "fabuły" ;)
  7. Muzyka - idealnie oddaje i dopełnia klimat w grze. Tego typu muzyki w życiu nie słuchałabym dla przyjemności, ale w połączeniu z grafika i całokształtem rozgrywki jest po prostu rewelacyjna.
  8. Menu - menu profilowe jest już jakby początkiem, wstępniakiem do gry. Posiadamy kilka miejsc na utworzenie profili stworków, w których dowiadujemy się informacji na temat łańcucha DNA naszego owada, jego umiejętności, zdolności czy też fazy ewolucji. Dobrze pomyślane :)
  9. Twórcy - uśmiechnęłam się, jak zobaczyłam same polskie nazwiska ;) Pozytywne zaskoczenie xD
MINUSY:
  1.  Resztki - trzeba się trochę namęczyć, żeby odnaleźć wszystkie kąski jednego typu :/ Dla ludzi cierpliwych nie ma problemu, ale Nethey wymiękł dość szybko xD
  2. Sygnały - poszukując powyższych resztek często napotykamy mgliste sygnały wyglądające jak rozchodząca się na wodzie po wrzuceniu kamyka fala. Niestety, nadal nie pojmuję jaki one mają sens, skoro nie wskazują żadnego pożywienia xD
  3. Długość gry - na upartego jeden gatunek to jeden dwu-trzygodzinny wieczór przed tytułem. Nie ukrywam, że mogłaby być dłuższa :<

piątek, 20 listopada 2015

The Incredible Adventures of van Helsing III

        Trudno napisać cokolwiek nowego i oryginalnego o grze, którą w pewnym sensie już się ograło - pomiędzy drugą a trzecią częścią nie ma prawie żadnej różnicy, pomijając kosmetykę i wątek fabularny. Niestety, jest to najsłabsza, robiona chyba na siłę część, niewiele wnosząca, trochę wyjaśniająca, aczkolwiek w ostateczności grywalna. Grając w zwieńczenie całkiem intrygującej trylogii nie mogę jednak powiedzieć żebym się nudziła, w końcu to jeden z moich ulubionych gatunków gier. Ponadto posiadanie całej trylogii skutkuje otrzymaniem darmowej kopii wersji "Final Cut" na Steamie ;)

PLUSY:
  1. Usprawnienia - w grafice polegające na lepszych jakościowo efektach przy równoczesnym niskim obciążeniu procesora. Usprawnienia w rozgrywce natomiast objawiają się w znacznej poprawie jakości gry - nie wiem jak to opisać, to się po prostu czuje, jak płynność czy gładkość xD Nie odczułam tez żadnych ścinek, spadków FPSów czy lagów, chociaż sporo o tym czytałam w necie.
  2. Muzyka - zawsze lubiłam ten steampunkowy klimat, a w szczególności pod postacią ponurych i tajemniczych melodii. Świetnie utrzymuje odpowiedni poziom rozrywki ^^
  3. Humor - wszystkie trzy części pod tym względem po prostu wymiatają xD Teksty bohaterów, nawiązania do popkultury, wydarzenia w grze... no wesoło jest, nie narzekam :D
  4. Misje NPC - zapoczątkowane w drugiej części, szczęśliwie kontynuowane. Niestety w trybie fabularnym (solo) można tylko kilka razy zlecić naszemu sztabowi zadania, ale za to zgarniamy całkiem niezłe przedmioty ;)
  5. Chimera - druga świetna naleciałość z poprzedniczki, pieszczoszek, którego możemy wysyłać na poszukiwanie złota i przedmiotów. Szkoda tylko, że już nie można jej wzywać do pomocy w trakcie własnych przygód - no, chyba że przez te trzy wieczory nie zauważyłam odpowiedniej opcji... xD
  6. Klasy postaci - wreszcie twórcy się postarali i zamiast bzdurnych płatnych DLC dorzucili kilka konkretnych klas postaci, w tym mojego nowego ulubieńca - inżyniera w egzoszkielecie czy tam zbroi hydraulicznej :D Świetnie wpasowują się w świat gry i jest w końcu w czym wybierać :)
  7. Nowe lokacje - niepowtarzalne i całkiem oryginalne patrząc na to uniwersum, zróżnicowane pod każdym względem. Podziemne krainy śmierci, domeny diabłów, bagniska, zdeformowane przez Inkaust tereny. Postarali się.
  8. Nowi przeciwnicy - twórcy naprawdę mieli fantazję, jeśli chodzi o oryginalność potworów z jakimi przychodzi nam się mierzyć w tym epizodzie xD Nie przypominam tez sobie, żebym je wcześniej widziała co jest jak najbardziej na plus.
  9. Historia Katheriny - wreszcie fabuła gry choć trochę rzuca światło na pochodzenie naszej widmowej towarzyszki, która niepewnie zaczyna dzielić się z nami swoimi wspomnieniami zza życia. A jak się okazuje, jest to naprawdę przykra historia...
  10. Tower defense - chociaż nie przepadam za tego typu bajerami, to w tej części misje tower defense są naprawdę przystępne i łatwe :) Nawet mnie przypadły do gustu, a nie traktowałam ich jako przykrą powinność xD
 MINUSY:
  1.  Rozruch gry - oczekując na uruchomienie się tak niewielkiej gry można spokojnie odwiedzić toaletę i przygotować przekąskę :/ Twórcy zostawili chyba miejsce na reklamy... Naprawdę, w porównaniu do długości gry 1/3 to ekrany ładowania i uruchomienie xD
  2. Polonizacja - po prostu porażka! Nazwy przedmiotów w ogóle nie przetłumaczone, narracja w formie napisów od drugiego aktu jest tylko po angielsku, brakujące czasem polskie znaki zastąpione interpunkcją... horror...
  3. Maksymalny poziom - tylko i wyłącznie trzydzieści poziomów możemy zdobyć w kampanii dla jednego gracza, nie wiem jak na multi i w scenariuszach :/ Spokojnie dałoby się dobić 45...
  4. Długość gry - można ja przejść w kilka godzin z palcem w nosie :/ Mnie zabrało to trzy krótkie wieczorne sesje...

niedziela, 1 listopada 2015

Mass Effect 3

        Ostatnia część świetnej trylogii sci-fi, nieco kontrowersyjna pod względem zakończeń, aczkolwiek dla mnie genialna. I wciąż zaskakująca. Kiedy zdałam sobie sprawę, że tylko kilka godzin dzieli mnie od zakończenia serii, zrobiło mi się przykro - serio! Trzy części wcielania się w komandora (tym razem płci męskiej) Sheparda odbiły się znacznie na mojej wyobraźni i dziwnej przypadłości przywiązywania się do fikcyjnych postaci xD Jakby nie było, spędziłam ponad dwadzieścia cztery godziny świetnej zabawy w samym singlu. Tym razem na multi nie zabawiłam długo.

PLUSY:
  1. Grafika - z części na część coraz lepsza. Chyba nie potrzeba pisać czegokolwiek więcej, prawda? :D
  2. Muzyka - chociaż Mass Effect 3 posiada sporo własnych ciekawych kawałków, to dodanie do nich nuty z poprzednich części wiąże trylogię w piękną, jednolitą całość przypominając heroiczne (i te mniej heroiczne) wydarzenia z poprzednich odsłon. Bosko :3
  3. Przydzielanie punktów umiejętności - bardzo mnie cieszy, że twórcy powrócili do przydziału umiejętności Sheparda bliższego pierwszej odsłonie gry. Jest nieco więcej możliwości podziału, aczkolwiek nadal są to typowo "pierwszoligowe" specjalności. Nie jest źle ^^
  4. Fabuła - niestety dotrwaliśmy do przykrego momentu, w którym Cykl dobiega końca i Żniwiarze robią to, co do nich należy... a my oczywiście staramy się im to uniemożliwić. Mówcie co chcecie, ale dla mnie jest to najbardziej epicka część trylogii.. po trzech częściach człowiek tak wczuwa się w klimat, że aż szkoda kończyć to wszystko i dokonywać jedynego słusznego wyboru.
  5. Myszkowe wybory - cieszy mnie fakt, że wybory dokonywane za pomocą klawiszy myszki zostały bez zmian, niestety zredukowane do minimum. Zawsze jest to jakieś konkretne urozmaicenie gry i zapowiada niestandardowy przebieg wydarzeń ^^
  6. Multiplayer - niesamowicie udany tryb kooperacji wmontowany w fabułę tak bardzo, że dzięki niemu możemy bez najmniejszych problemów podnieść poziom gotowości galaktycznej. Wiele osób narzekało na niego pod względem wpływu na rozgrywkę singleplayer, ale tak naprawdę na chwilę obecną nie ma on już tak ogromnego wpływu na wybór zakończenia (zagrałam może trzy misje, a i tak mogłam wybrać każdą z trzech ścieżek zakończenia). 
  7. Strefa wojny - świetny sposób na kontrolowanie dużej ilości zasobów wojennych zarówno z trybu single, jak i multiplayer. Ciekawie przedstawiona, dobrze poprowadzona statystyka pozwalająca na dotarcie do odpowiedniego, wybranego zakończenia gry.
  8. Koszmary - szczególnie przy ostatnim śnie Sheparda miałam dreszcze. Oczywiście każdy ma inną interpretację co one miały oznaczać, dla mnie były jednym... pokazaniem głównemu protagoniście, po co istnieje, dlaczego jeszcze żyje, co ma zrobić i kto za tę wielką sprawę oddał życie... i ta ostatnia scena, niczym rodzica z dzieckiem. Brrr :<
  9. EDI - jak na zbuntowaną SI przystało, wzięła sobie ciało i postanowiła poruszać się indywidualnie, na dwóch nogach... świetnie, bo jest naprawdę charyzmatyczną, zapadającą w pamięć postacią, za którą tęskniłabym po zakończeniu Mass Effect 2. No i ten wątek umożliwiający naszemu fantastycznemu Jokerowi na romans z inteligentną SI - a może jest to personifikacja jego ukochanej Normandii? Mniejsza o to, jest naprawdę uroczo ;)
  10.  Towarzystwo na przepustce - w końcu można spotkać ekipę Normandii na Cytadeli. W barze, przy ścianie płaczu, w dokach, gdziekolwiek. Trochę realizmu nie zaszkodzi, a milej jest ich spotkać poza dusznymi barierami statku :P Do tego sporo osób z "Cerberusa" przebywa na Cytadeli i tylko czeka, aby wielki komandor znów sobie o nich przypomniał xD
  11.  Romanse - możliwość kontynuacji związków z poprzedniej i jeszcze wcześniejszej części ma swój smaczek. Niestety lesbiaństwo rządzi grą (postać kobieca ma do wyboru tylko Garrusa albo Kaidana, tak to same baby), a gejostwo jest nikłe, stąd grając kobietą ma się marne pole do popisu (będąc przy tym kobieta graczem i brzydząc się lesbijkami). Romanse w końcu wyglądają ciekawie przez całą rozgrywkę, a nie na koniec, jak to miało miejsce w poprzednich odsłonach gry. Związek rozwija sie i ewoluuje, można by rzec ;)
  12. Proteanie - opisuje to tylko dlatego, że to DLC było kiedyś w pakiecie za piątaka xD Otóż w pewnej misji odkrywamy prawdopodobnie jedyną nieuszkodzona kapsułę z żywym proteaninem, ostatnią najbardziej rozwiniętą rasą poprzedniego cyklu. Naprawdę niesamowita istota nawykła do wojen, imperialistyczna i mająca problemy z przystosowaniem się do prymitywnych form życia i otoczenia. Javik, bo tak ma na imię proteanin, jest świetnym towarzyszem (bez możliwości romansowania) przedstawiającym co nieco wątków społecznych i historycznych z dni ostatniego cyklu. No i w końcu wiadomo jak wyglądali ^^
  13. Wspomnienia - w jednej z ostatnich misji głównych Shepard ma okazję wysłuchać wideodziennika dotyczącego swojego wskrzeszenia. Zapadła mi ta scena w pamięć nie tyle poprzez swoje korzenie sięgające poprzedniej odsłony, ale poprzez myśli i wątpliwości jakie napadają głównego bohatera, nadając mu rzeczywistości i charakteru. Super!
  14. Modyfikacja sprzętu - jak na ostatnią część przystało, otrzymaliśmy możliwość modyfikowania broni poprzez szereg odkrywanych i kupowanych w trakcie rozgrywki ulepszeń. Podobnie sprawa ma sie co do pancerzy - albo wybieramy jeden z gotowych kompletów, albo dobieramy tak jego elementy, aby jak najlepiej przysłużyły się nam w czasie walki.
  15. Epickość batalii - końcowe sceny szturmu na Żniwiarzy okupujących Ziemię, eskortowanie Tygla, odwracanie uwagi maszyn od uciekającej Normandii... cutscenki od BioWare są tak nasączone epickością, że można dostać do głowy. Kompletna i całkowita rewelacja nadająca smaku całej rozgrywce i najważniejszemu zakończeniu trylogii. Cudo!
  16. Zakończenie - ostatnim razem chciałam, aby Shepardówna przetrwała i wybrałam zniszczenie syntetyków. Teraz poświęciłam Sheparda dla dobra syntezy i jestem pod wrażeniem zakończenia. W pewnych momentach miałam ochotę dać upust emocjom i po prostu się rozpłakać, ale byłam twarda xD Kiedyś może zakończenia były niedopracowane, ale teraz są wspaniałe, pełne tego heroicznego ducha, który towarzyszy nam przez całą trylogię... miodzio... i R.I.P. Shepard... zdążyłam Cię zacząć uwielbiać...
MINUSY:
  1.  Brak polskiego dubbingu - przez dwie części nawykłam do polskich głosów, a tu nagle pośladki... wypięli się na nas i nie zrobią polskiego podkładu. Nie jestem zwolenniczka dubbingowanych gier, ale teraz jakoś tak mam niedostatek... :/
  2. DLC - kij z tym, że płatne, gorzej że mają spory wpływ na fabułę trylogii :< I nie, nie kosztują grosze... 
  3. Liniowość kampanii - w porównaniu do poprzednich części, które zachowywały pozór wolności wyboru misji pobocznych i głównych. W Mass Effect 3 bardzo razi to w oczy i przyjemność płynącą z gry.
  4. Ashley żal.pl - pierwszy (i ostatni) raz pozwoliłam Ashley Williams przetrwać Virmir... już więcej nie popełnię tego błędu >.< W trzeciej części zrobiono z niej silikonowego, pompowanego potwora, a jej charakter sam w sobie budził we mnie niechęć i nic tylko ja strofowałam i pouczałam... jak dobrze, że można ją odesłać do Hackett'a i mieć z głowy na Normandii xD Kaidan to jednak gość z klasą xD

wtorek, 27 października 2015

sobota, 24 października 2015

Mass Effect 2

        Druga część kultowej gry Mass Effect nijak nie odstępuje od poprzedniczki, ba!, wypada nawet dużo lepiej. I nie chodzi tu o samą grafikę czy ulepszone rozwiązania. Moim zdaniem wprowadza więcej akcji, kontynuując przy tym główny wątek, poszerzając uzyskane w poprzedniej części możliwości fabularne i kreując o wiele bardziej złożone interakcje. Innymi słowy: gwarancja dobrej zabawy :D Stwierdzam to po kilku przejściach ;)

PLUSY:
  1. Kontynuacja - jest po prostu mistrzowska, trzyma poziom z "jedynki", jest niezwykle oryginalna i wprowadza zupełnie nowe elementy do fabuły, chociaż nie odrywa się od niej pod żadnym względem. Bohater także może wyglądać identycznie jak na początku serii, aczkolwiek możliwa jest zmiana jego wyglądu. Poza tym bardzo gładko przechodzi się z pierwszej części gry do drugiej.
  2. Fabuła - śmierć protagonisty na początku gry..? Możliwe! Pomysł wskrzeszenia to po prostu rewelka, ogromne pole do popisu dla twórców (można sobie wiele w ten sposób tłumaczyć... ;)) i niebywała nowość w grach. Ponadto cała otoczka proludzkiej organizacji walczącej z pradawnym wrogiem, nowe ciekawostki ze świata i... coś niecoś o powstawaniu Żniwiarzy. Do tego ciągłe nawiązania do poprzedniej odsłony gry perfekcyjnie wiążące koniec z początkiem kolejnej. Ta gra dosłownie żyje życiem własnym, a my jesteśmy tylko jego uczestnikami. Dla mnie super :D
  3. Dubbing - dużo lepszy w porównaniu z poprzednia odsłoną, ale o to właśnie chodzi tworząc kolejne, lepsze gry :) Wreszcie Shepard brzmi, oddaje emocje i wyraża swoje postępowanie. Pozostali bohaterowie niezależni także nie zostali pominięci i słucha się ich z prawdziwą przyjemnością ^^
  4. Oprawa audiowizualna - nie będę sie nad nią rozwodzić, ale jest wspaniała :D
  5. Nowi towarzysze, starzy znajomi - Cerberus dostarcza nam nowych towarzyszy broni lojalnych swojej agencji, takich jak Jacoba czy Mirandę. Jakoś nie potrafiłam się do nich całkowicie przekonać, choć nie mogę powiedzieć, że ich nie polubiłam. Spośród nowych twarzy zwerbujemy także wyczepistego Mordina Solusa, kroganina Grunta, pieprzniętą Jack, hardkorowego Thane'a, matronę Samarę i Legiona, geta zwalczającego swych heretyckich pobratymców czczących Żniwiarzy. Uwielbiam tego gościa i jego ruchome płyty na głowie xD Wśród starych znajomych przyłączających się do ekipy znajdziemy tylko Garrusa (<3) i Tali, ale spotkać też możemy na swojej drodze Wrex'a, Kaidana/Ashley i Liarę. Szkoda, że nie ma ich w drużynie :< Musze przyznać, że istniejące między towarzyszami interakcje są na naprawdę wysokim poziomie :)
  6. System walki - uległ znacznej poprawie. Ukrywanie się za osłonami nabrało lepszego wyrazu, bronie wydają się bardziej, hm, nowoczesne, doszło wiele nowych technik i umiejętności walki. Można teraz przeskakiwać niskie bariery, sterować towarzyszami. Trochę realizmu nie zaszkodzi.
  7. Wybory - kontynuując wybory idealisty i renegata z "jedynki", wprowadzono świetną funkcję, a mianowicie w trakcie cutscenek może pojawić się ikona LPP i MPP, które kolejno oznaczają działanie egoistyczne i działanie prawe. Działania takie nie tyle powiększają daną ilość punktów reputacji, ale też wpływają na przebieg zdarzenia. Takie ingerencje powinny być w każdej grze RPG ^^
  8. Blizny - odbudowany Shepard nie do końca działa jak należy. Wybierając ścieżkę renegata możemy się spodziewać, że twarz protagonisty zajdzie siatką jarzących się czerwono blizn, a oczy zapłoną krwawo niczym u wrogiego cyborga. Osobiście bardzo podoba mi się ta drobna modyfikacja :3 Och, zapomniałabym dodać... grając idealistą nie uraczymy żadnych charyzmatycznych modyfikacji ;)
  9. Skanowanie planet - skanowanie nowo odkrytych planet daje nam możliwość zdobycia cennych surowców wykorzystywanych do ulepszania i modyfikowania ekwipunku oraz Normandii. Jest to dosyć żmudna robota, ale na pewno ciekawa i oryginalna ;) Ja tam nie narzekałam :D
  10. Modyfikacje pancerza -  w Mass Effect otrzymaliśmy tylko pełne komplety pancerza z możliwością ich ulepszania. W Mass Effect 2 otrzymaliśmy do dyspozycji zarówno pełne komplety zbroi, jak i poszczególne komponenty, które można dowolnie łączyć i pozyskiwać z każdego osobno unikalne bonusy. W dodatku można się bawić kolorami i materiałami z jakich wykonane są pancerze ;)
  11. Nowe rasy - w sumie nowe tylko w grze, fabularnie były już o nich wzmianki. Spośród wrogów mamy do czynienia z vorchami i zbieraczami, natomiast przyłącza się do nas drellski zabójca, Thane Krios. Zawsze jakieś urozmaicenie ^^
  12. EDI - Sztuczna Inteligencja zamontowana na Normandii przez Cerberusa. Świetna. Z poczuciem humoru. Żyjąca swoim własnym życiem i mająca do powiedzenia więcej, niż by ją pytano. Idealna towarzyszka dla Jokera, choć ten jeszcze o tym nie wie xD
  13. Normandia - po zniszczeniach dokonanych przez zbieraczy została odbudowana i ulepszona przez Cerberusa. Dużo bardziej mi się ona podoba w tej odsłonie, tym bardziej że jej rozmiar odpowiada teraz ilości pomieszczeń na pokładzie. Dostajemy w końcu choćby kajutę kapitańską, w  której modyfikujemy pancerz, zarządzamy drużyną i odczytujemy wiadomości. No, możemy tez podziwiać ryby w akwarium, jeśli je zakupimy i o nie odpowiednio zadbamy, a także posiadać kosmicznego chomika :D 
  14. Napaść Zbieraczy - ta jedna szczególna misja zapadła mi najbardziej w pamięć, ponieważ wcielamy się wtedy w naszego biednego kapitana z ciężkim przypadkiem zespołu Vrolika, który dzięki swojej determinacji i wsparciu EDI unika porwania przez zbieraczy ze pokładu Normandii. Świetna misja i świetna mina Jokera :P
  15. Misje lojalnościowe - jak to w erpegach bywa, każdy ma coś do zrobienia, a towarzysze to już w ogóle. A jak najlepiej zaskarbić sobie ich przyjaźń i lojalność? Robiąc dla nich questy! :D W drugiej części gry w końcu możemy dowiedzieć się czegoś więcej o naszych podopiecznych i to niekoniecznie czegoś dobrego. 
  16. Łzy - jak na tamten okres growy nie widziałam żadnej innej gry, w której postacie byłyby tak bardzo... emocjonalne. Podoba mi się to jak diabli! :D
  17. Zakończenia - różne w zależności od wyborów dokonanych w trakcie gry, chociaż pospolicie i ogólnikowo można je podzielić na dobre zakończenie i złe zakończenie. Dobre i złe wcale nie oznaczają, że nasz bohater musi być dobry lub zły. Ja bym to podzieliła na kiepskie zakończenie i doskonałe zakończenie.
MINUSY:
  1.  DLC - i niestety rozpoczęła się era płatnych DLC... wszystko byłoby w porządku, gdyby za kilka godzin rozrywki BioWare nie wymagał tak horrendalnych cen... i gdyby nie były to DLC z najciekawszymi smaczkami fabularnymi. Nieładnie, duży minus :<
  2. Rozwój - bardziej podobało mi się rozdzielanie punktów z pierwszej części, ale cóż, taka kosmetyka... no i mała ilość ścieżek rozwoju postaci :/

piątek, 23 października 2015

Mass Effect

        Mass Effect jest swojego rodzaju pionierem wśród erpegów studia BioWare - wprowadzono w nim niesamowitą ilość ulepszeń, zastosowano nowy silnik, a co najważniejsze - niczym przez przekaźnik masy skoczył poziom doświadczeń płynących z obcowania z grami. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz spojrzałam na nowe jeszcze w 2008 roku screeny i trailery, byłam wręcz nastawiona na kolejny kasowy tandetny hicior napakowany golizną, seksem, przemocą i wszędobylską sztampą. Jak dobrze, że przypadkiem dostałam w swoje łapy ME2, bo dzięki temu jestem aktualnie miłośniczką shepardowskiej trylogii ^^" Nie dość, że okazało się, iż wszystkiego (mimo wszystko) jest po trochu, to jeszcze twórcy wkomponowali to w idealną heroiczną (bądź renegacką) całość, która jest w stanie zaspokoić moje jakże wymagające gusta ;)

P.S. Bądźcie wyrozumiali czytając poniższy tekst - ciężko jest mi opisywać grę, której trylogię przemęczyłam już kilka sporych razy xD

PLUSY:
  1. Prolog - wstęp do gry jest istnym majstersztykiem! Gra zaczyna się nieomal od momentu jej uruchomienia, wprowadza gracza w klimat już od pierwszych sekund. Nie ukrywam, że jeszcze żaden wstępniak nie zrobił na mnie tak ogromnego wrażenia.
  2. Shepard - obawiałam się, że bohater będzie miał z góry narzuconą płeć, wygląd i charakter - ot, kolejny przesadzony amerykański superbohater. W takich sytuacjach uwielbiam się mylić ^^" Jak na tytuł RPG przystało, naszego bohatera możemy stworzyć w całości pod nasze gusta, zaczynając od wyglądu, przez pochodzenie, reputację czy klasę. Reszta oczywiście przychodzi z czasem, ale jak na początek to i tak dobrze. A o tym, jak potoczą się losy naszego komandora, napiszę nieco niżej.
  3. Ścieżka wyborów - w wielu grach spotykałam się z kwestią moralności wyborów dokonywanych podczas rozgrywki, ale niestety żadne z nich nie postawiły mnie na nogi tak jak w Mass Effect. Uwielbiam grać jako zła postać, ale niestety prawie zawsze ogranicza się to do roli złego przydupasa, którego nikt nie lubi, wszyscy zlewają i w sumie nikt się nim nie przejmuje. Tutaj sprawa wygląda inaczej. Przeżarty do szpiku kości "złem" Shepard budzi niemały szacunek, postrach, przeciwnicy liczą się z nim czy nawet poddają się bez słowa zlani zimnym potem. Reasumując: renegat sieje postrach i budzi respekt. Podobnie ma się ścieżka idealisty, chociaż nie jest już tak, hmmm, postrzegana przez galaktykę jak ta mroczna strona :P 
  4. Fabuła -  gdyby nie otoczka audiowizualna, żywe, barwne postacie i ogrom zawartości, gra i tak powalałaby na kolana samą fabułą. Mass Effect jest naprawdę potężnym tytułem sci-fi (no ok, ok... space opera, choć to określenie kojarzy mi się bardzo źle...), zasługującym na równie mistrzowskie kontynuacje - rozgrywka toczy się w dalekiej przyszłości, kiedy ludzkie kolonie rozwijają się w symbiozie z innymi rasami, aczkolwiek do pewnego czasu...brzmi banalnie, ale zapewniam, w Mass Effect nie uraczycie banału.
  5. Muzyka - chyba nie muszę wiele pisać... BioWare są jedną z genialniejszych ekip i nie mogą sobie pozwolić na szarpidructwo. Muzyka ma klimat, idealnie odpowiada wydarzeniom, otoczeniu, postaciom... ach, mogę słuchać godzinami, szczególnie piosenki z napisów końcowych! ;)
  6. Dubbing - choć mam troszkę zastrzeżeń (Shepard w obu płciach brzmi strasznie, hm, pusto :<), to mimo wszystko jest zrobiony na wysokim poziomie. Aktorzy dobrani wręcz idealnie do postaci, postarano się o modyfikacje wokalne poszczególnych ras, nawet nie widać szczególnej różnicy przy ruchu warg a polskich słowach :P Mimo wszystko fajnie, że można też zagrać w oryginalnej wersji językowej z napisami polskimi :)
  7. Grafika - pamiętam czas, kiedy Mass Effect był na językach niemal wszystkich, nawet nie tylko graczy. Jak głośno było o przełomie w świecie gier - mimika dopasowana do indywidualnych sytuacji? Zachowania i interakcje postaci? Efekty podczas starć, wypasione filmiki ? Taaaaa, to były czasy, kiedy ME do mnie nie przemawiało :D W końcu musiało, a jednym z powodów była właśnie rewelacyjna, pionierska grafika. No i ten efekt ziarna... :3
  8. Interfejs - niby mamy do czynienia z grą RPG, niby Akcji, a mimo to interfejs jest tak idealnie dopasowany, że niczego nie utrudnia a tylko ułatwia! Używanie umiejętności jest szybkie i przystępne, zmiana broni ekspresowa, a używanie mediżelu czy granatów wygodne. Podobnie ma się interfejs ekwipunku i panel postaci. Ładnie, wygodnie i radośnie :D
  9. Obce rasy - turianie, asari, salarianie, quarianie, kroganie, hanarzy, elkorowie, volusowie, nawet po troszku proteanie i w końcu Żniwiarze. Dostajemy naprawdę porządnie skonstruowany zasób ras obcych, bogaty w charakterystyczne i zróżnicowane cechy, historię, kulturę, światopogląd itp. Perfekcyjnie dopracowane szczegóły pozwalają na puszczenie wodzy wyobraźni i marzenie o takiej przyszłości... choć patrząc na fabułę, może nie do końca aż takiej ^^"
  10. Turianie - no właśnie, turianie!!! <3
  11. Źli i jeszcze gorsi - tak, tak, znacie moje zamiłowanie do badassów ^^" Lubię takimi grać, a jak jeszcze tytuł posiada na stanie swoich własnych wyczepistych bandziorów, to tym lepiej xD Mass Effect oferuje nam aż dwójkę ludobójców - turianina Sarena (<3), dotknięte indoktrynacją Widmo oraz (jak się okazuje) Żniwiarza zwanego Suwerenem, uważanego za zwykły statek kosmiczny. Więcej chyba nie muszę wyjaśniać ;)
  12.  NPC - BioWare wraz z Karpyshyn'em stworzyło pełen wachlarz zróżnicowanych postaci niezależnych, jak choćby fantastyczny Anderson czy tragiczne (w moim przypadku) reporterki. Należałoby także dodać tutaj wszystkie postacie zlecające misje, występujące w nich czynnie i biernie, po prostu pomagające w nadawaniu życia i realizmu tej grze. Świetna robota!
  13. Drużyna - jest niemałym atutem i - jak dla mnie - podstawą udanego erpega. Nie zawiodłam się obserwując, jak bardzo postacie mogą nawiązywać ze sobą wzajemne kontakty i działać w służbie Przymierza ;) Joker, chociaż nie należy do mobilnych członków załogi jest fantastycznym, sympatycznym i pełnym pozytywnej energii osobnikiem, który pomimo ciężkiej choroby daje czasu lepiej niż Shepard :P
  14. Lokacje - duża ilość zróżnicowanych lokacji plusuje, szczególnie że są wykonane szczegółowo i starannie. Oczywiście, że zdarzają się powtórki przy pomniejszych misjach, ale takie zabiegi są popularne nawet w najnowszych projektach. Tak czy inaczej, mnie one nie przeszkadzają, a wprowadzają ogrom bogactwa do uniwersum Mass Effect.
  15. Przemieszczanie się -  podróże w przestrzeni oraz eksplorowanie planet zostało przedstawione w wygodny i rewelacyjny sposób. Przemieszczanie się do poszczególnych układów oddaje ogrom wszechświata (a to tylko kawałek), natomiast przemierzanie planet w pojeździe MAKO dodaje sporego smaczku, szczególnie odnajdywanie wraków, stacji badawczych czy zasobów naturalnych.
  16. Normandia - czy naprawdę muszę pisać, jak wspaniałym statkiem jest SSV Normandia..? Obawiam się, że niekoniecznie... :P
  17. Misje - oczywiście gdzie są punkty doświadczenia, muszą być i zróżnicowane misje. Pozyskiwanie zasobów, zdobywanie informacji, podchody, zwykłe zabójstwa, tropienie zbirów... jest co robić :)
  18. Zakończenie - epicka batalia finałowa, epickie starcie z Sarenem, epicka muzyka, epickie decyzje podejmowane po całym tym zamieszaniu... zakończenie jest po prostu... EPICKIE! Zawsze mam dreszcze i czuję ciepło w środku, kiedy je oglądam ^^

piątek, 16 października 2015

R.I.P. HDD...

        Przez ponad trzy lata był z niego twardziel nie do zdarcia... na niecałe pół roku przed swoimi czwartymi urodzinami padł... i już nie powstał. Tak oto zakończyła się moja współpraca z dyskiem. Wszystko byłoby spoko, do przeżycia, gdyby nie jego zawartość, którą utraciłam prawdopodobnie bezpowrotnie :< Cała liczna biblioteka e-booków, kilkadziesiąt Giga muzyki, w trzy diabły zdjęć, które miałam w wolnej chwili przejrzeć i wrzucić na serwer, cała dokumentacja jaką sobie sporządziłam... no wszystko po prostu :/ A ewentualny koszt ich odzyskania waha się pomiędzy 800 - 1200zł... za taką kwotę kupię kilka nowych, lepszych podzespołów do obecnego kompa... Od poniedziałku walczę i szukam, jak tu go uruchomić, co z nim podziałać, może samej uda mi się coś odzyskać, może jakoś go się naprawi. Szkoda było zachodu, straciliśmy z Nethey'em tylko czas. Biedak (dysk, nie Nethey) w poniedziałek po pracy ni z tego ni z owego zaczął postukiwać w skrzyni, nie chciał załadować partycji w komputerze, a po resecie już nie uruchomił niczego...
        Na szczęście w Mass Effect 2 gram poprzez Origin, toteż save mam zapisany w Chmurze (chwała za nią jej twórcy!) i nie muszę się martwić o tworzenie nowego, identycznego z poprzednim Sheparda... Wiele innych ważnych dla mnie gier też nie straciło na tym wydarzeniu - Steam robi swoje, a MMO rządzą się swoimi prawami. Szkoda tylko, że muszę odtworzyć teraz wszystkie AddOn'y jakich używałam w WoW'ie.
        Nic to. Muszę wziąć sie do roboty i może uda mi sie przywrócić obecny dysk do stanu sprzed awarii poprzedniego. No i od teraz postanowienie: raz w miesiącu kopiowanie na dysk przenośny. Ewentualnie kopiowanie w momencie jakichś ważniejszych danych.


sobota, 10 października 2015

Faerie Solitaire

        Gra kupiona na Allegro jako gift  za piątaka z groszami... mała gierka, co do której nie miałam wątpliwości, że pogram chwilę i odstawię w zapomnienie. A tu jednak wszystko skończyło się inaczej, niż myślałam. Wydawałoby się, że ta maleńka karcianka logiczna nie wymaga opisu czy choćby wyróżnienia - a tu proszę! Ona wręcz na to zasługuje! :D 

PLUSY:
  1. Poziom trudności - gra nie należy do niezwykle trudnych czy wymagających, nie jest też zbyt prosta czy banalna. Jak można się domyślić, jest schematyczna, ale czego innego wymagać można po pasjansie ;) Gierka po prostu wpasowuje się idealnie w wolne wieczory.
  2. Wciągająca - jak nic spodziewajcie się syndromu jeszcze jednej partyjki, jeszcze jednej ewolucji, a nuż jakieś jajko się znajdzie... ja nie potrafiłam się odlepić ^^" System gry jest wprost fantastyczny!
  3. Fabuła - pasjans z fabułą, dobre :D Ratujemy porwane wróżki, pokonujemy tych złych, zbieramy złoto, podnosimy populację zwierząt z Krainy Wróżek itp. Fajny smaczek :)
  4. Złoto - punkty zdobywane w trakcie gry są złotem, które możemy wydać na ulepszenia Krainy Wróżek dające nam całkiem ciekawe bonusy, jak dodatkowe cofnięcie ruchu czy licznik pozostałych kart.
  5. Zwierzaki - na poszczególnych poziomach można znaleźć jajka ukryte pod taliami kart. Z jajek tych wykluwamy zwierzaka, którego następnie levelujemy poprzez... granie w karty :D Oczywiście konieczne są do tego magiczne przedmioty zdobywane w ten sam sposób co jaja. Kolejne umilające i poszerzające rozgrywkę dodatki :)
  6. Tryby gry - do dyspozycji otrzymujemy tryb przygody i tryb wyzwań. Przygoda zapewnia kilka konkretnych godzin z fabułą w tle, natomiast wyzwania stanowią jej dopełnienie. Można zdobyć nowe zwierzaki, można zarobić dodatkowe złoto czy po prostu wziąć się w garść i spełnić już nie tak niskie wymagania konieczne do uwolnienia kolejnych wróżek.

niedziela, 4 października 2015

Draenor Pathfinder

        W dniu wczorajszym wreszcie udało mi się zdobyć tytuł Draenorskiego Odnajdywacza Ścieżek, a co za tym idzie... zdobyłam umiejętność przemieszczania się po krainach Draenoru na grzbiecie latającego wierzchowca :D Jakie to cudowne uczucie, szczególnie, że jazda wierzchem po ziemi jest cholernie nużąca i niejednokrotnie problematyczna... :/
       
        W nagrodę, poza możliwością latania przypisaną już do wszystkich postaci na koncie, otrzymujemy czerwoniasty skrzydlaty terror, który z początku mi się nie podobał, a teraz jest nieubłaganym faworytem ;)

        W końcu też mogłam zrobić zrzut mojego Garnizonu :D A i oto zdjęcie poniżej prezentuje tenże widok (port i stocznia, a także kopalnia i ogród zielny nie zmieściły się w kadrze...):

        I na koniec... jakie wymagania trzeba spełnić, aby uzyskać dostęp do latania...

poniedziałek, 28 września 2015

Growe skarbulce

        Jak ostatnio szczęścia w grach nie miałam (w PvP nadal nie mam, ale to nie jest pisane takiemu carebearowi jak ja xD), tak teraz drop mi sprzyja :3 Najpierw dostałam Piec w Diablo III... potem był bonusowy weekend i zyskałam Pierścień Królewskiej Wspaniałości... to do kompletu mam od dawna wypatrywany miecz Siewca Nienawiści O.O Co prawda jest absolutnie beznadziejny, ale fakt, że przyłożyłam rękę do jego tworzenia (społeczność głosowała na poszczególne komponenty tejże broni) i wygląda jak wygląda, czyli jak chciałam, w zupełności mnie zadowala :P No i jest rzadki, ponad 2k godzin w grze i proszę, szczęśliwa BarbaSzynka dopadła mieczyka :D
        Ostatnimi czasy mam drobne problemy z grami Blizzarda :/ Jak widać na powyższych screenach, obraz jest mocno zaciemniony, chociaż opcje gamma pozostają bez zmian. Zaobserwowałam to już w WoW'ie i Diablo III, nie wiem jak HotS i SC II... Czasem jak odpalam grę to muszę albo resetować komputer, albo grać na takim dającym po oczach obrazie >.<
        Ale wracając do tematu... właśnie przed chwilą Onyxia potraktowała mnie jednym ze swoich smoczydeł :3 Nie muszę chyba mówić, ile niektórzy męczą się, aby zdobyć tego wierzchowca ^^
 
        Jeszcze około 4 dni i w końcu polatam po Draenorze... xD I znów dostaję kocijmordy :3

niedziela, 20 września 2015

Z Piecem wszystko jest łatwiejsze! :D

        No, byle nie był to piec kaflowy! :P Junkers też nie, bo psują się dziady niemiłosiernie... ale wracając do meritum: po dwóch tysiącach i stu trzydziestu ośmiu godzinach gry w Diablo III wreszcie wypadł mi skarb owiany licznymi legendami, wręcz niespotykany i podważany w wielu dysputach jakoby wcale nie istniał... PIEC! Był tak słaby, że od razu potraktowałam go Kostką xD
         Dzięki tej wspaniałości - jaką niewątpliwie jest Kostka Kanaiego - mogę spokojnie spacerować ze starożytnym legendarnym Messerschmidtem, odpowiednio ugnieżdżonym, i rewelacyjnie rozpruwać potworzyska aż huczy :D No i wygląd tez zachowałam dla potomnych ;)
 Koleżanki mojej barbaszki aż wypruły sobie flaczki z zazdrości xD

poniedziałek, 14 września 2015

Long time no see~!

        Tiaaaa, zadziabardziażyłam totalnie tym razem xD Ponad miesiąc bez jakiejkolwiek noty, wstyd i gańba! Cóż to abonament do WoW'a robi z ludźmi, no! :< Pora zrobić przerwę od tej gry, bo zdobywanie możliwości latania w Draenorze to jakaś porażka... Żeby nie skłamać, straciłam nerwów więcej co... no właśnie, co zjadło mi ponad miesiąc z życia, a na pewno konkretnie ponad dwa tygodnie :/ Ale mniejsza o. Wracając do Warcrafta, to nadal twierdzę, że Horda ma pod górkę a Alianci to z górki :/ I miała być polska stricte gildia i wyszło jak zawsze >.< Pffff... muszę odpocząć od tego tytułu i to na chwilę, mimo że zostało mi 25 dni gry.
        Mam dla Was nowinkę ze świata realnego! :D Mamy kolejną świnkę mor... eeee... kolejną kawię domową xD A oto i Śnieżka, kawior rasy rex, puszysta jak baranek i rozrabiara jak wilk :P Do tego jej popcorning to istne kino xD
Jest u nas ledwie tydzień, a zachowuje się jakby mieszkała tu całe swoje króciutkie życie :D No i w końcu istotka, która da popalić Krówci i jej despotycznym rządom xD A tak co do Krówci, giganciora dała sobie zrobić nowe zdjęcie :3

        W sumie życie mi galopuje jak szalone i jeśli nie wystąpią hercklekoty, to może dożyję późnej starości, no, jakiejkolwiek starości ^^" Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, to będę mega szczęśliwa :D Na razie nie zdradzę o co chodzi, gdyż to nic pewnego, a zapeszać też nie chcę ;) Mogę jedynie napisać, że doczekałam się w końcu kolejnych dwóch figurek do kolekcji - Smauga z Hobbita oraz Deathwing'a z World of Warcraft. Jak się prezentują? Zobaczcie sami :)
 
 

        I obiecuję poprawę, jeżeli chodzi o częstotliwość i sensowność notek ;3 Nie zabraknie też kocijmordy x3

wtorek, 11 sierpnia 2015

Zuma's Revenge!

Kulkomioty mają w sobie to coś, co potrafi wciągnąć na długie godziny grania - szczególnie Zuma jest tutaj najlepszym przykładem :D Żaba w kulki lecąca z duchami zamieszkującymi tropikalną wyspę jest po prostu kolejnym majstersztykiem studia PopCap i miłym przerywnikiem pomiędzy kolejnymi sesjami w WoW'a :P

PLUSY:
  1. Pomysł - nie wiem co trzeba zrobić, żeby wpaść na pomysł żaby strzelającej kulkami i rozbijającej długie węże z tychże piłeczek. Ale wiem, że jest to kolejny świetny pomysł przyciągający uwagę na dłużej ;)
  2. Oprawa audiowizualna - muzyka i grafika są świetnie dopasowane, dopełniają się tworząc klimat zręcznościowej, tropikalno-wyspowej gierki z posmakiem mitologii azteckiej xD Miłe dla ucha, oka i ogólnie uprzyjemniające rozgrywkę elementy :)
  3. Czas gry - mniejsza o ty, że zasysa czas jak odkurzacz, ale jest fantastyczna na dłuższe posiedzenie, jak i chwilowe planszoprzejście :) 
  4. Tryby gry - gracze otrzymują nie tylko tryb przygodowy, ale także i wyzwania i tryb Żelaznej Żaby. Przynajmniej po przejściu, poza zdobywaniem osiągnięć, można się sprawdzić na wysokim poziomie ;)
  5. Bossy - każdy etap gry przygodowej zakończony jest starciem z niebanalnymi bossami. Bardzo miła odmiana po strzelaniu kulkami do kulek xD
  6. Poziom trudności - gra potrafi dać w kość, szczególnie na poziomach 50+... ale dla chcącego nic trudnego, poziom dostosowuje się do kolejnych etapów, co nie powinno nikogo dziwić ^^ 
MINUSY:
Brak

poniedziałek, 20 lipca 2015

Coś pecha mam ostatnio...

        I to nie jest ani żart, ani paranoja o.O Pech mnie złapał i trzyma tak mocno, że trudno to w ogóle opisać... dostałam tydzień abonamentu do World of Warcraft za darmo od Blizzarda (jak każdy posiadacz tego tytułu zresztą): powiecie, że powinnam się cieszyć - a ja miałam tyle czasu na grę, że gdyby wziąć wszystko razem, to nawet 20h by nie było... 7 dni, hehe, dobre sobie. Pograłam może jeden. 
        Kolejna kwestia - starzy wyjechali na dwa tygodnie, więc chata wolna i luuuz. Pomyślicie: można grać ile dusza zapragnie, balować, robić co wpadnie do głowy! Ta, po pracy do roboty (tj. pranie, gotowanie i sprzątanie), po robocie siłownia, bądź kąpiel i trzeba nyny bo do pracy nie wstanę, a tu jeszcze akwarium się powiększyło i świniaki mają widzimisię... xD
         Next! Tuż przed wyjazdem kupiłam Zumę na platformie Steam jakoś za dyszkę i co? Teraz ta sama Zuma jest za darmo na Origin'ie... >.< Jedyne co mnie pociesza to fakt, że na Steam obsługuje więcej osiągnięć i jest kompatybilna całkowicie z Raptr'em xD
        No i dziś to przekręt roku... zostałam oddelegowana z pracy do innego obiektu, oddalonego o bite pół godziny drogi samochodem, na kompletne zadupie w Mikołowie... co prawda tylko do piątku i w fajnych godzinach, bo od ósmej do szesnastej, ale... zadupie, siedzę sama, nikt nic mi nie powiedział co mam robić, dowiedziałam się o tym dzisiaj na swojej zmianie (a mianowicie, że jadę na Mikołów i bez dyskusji)... przynajmniej wywalczyłam służbową taksówkę xDDD A co :D Jakoś się przeżyje do tego piątku 16:00.

        Ale doprawdy, mniejszych przykładów pecha byłoby więcej, ale nie ma sensu aż tak marudzić. Wrzucę za to screena Czerwonofutrej i jej Blondaska xD Tylko tyle poziomów nabiłam, choć w 7 dni dałoby setkę wycisnąć...


sobota, 11 lipca 2015

Złośliwy powrót do domu...

        Dlatego taki tytuł, gdyż ostatnie dwa dni nad morzem były raczej zimne, wietrzne i ponure, natomiast pogoda w Katowicach po powrocie była słoneczna, upalna i okrutnie tym samym dobijająca... Ech, a miałam nadzieję, że jeszcze dopiekę się na ładny brąz (solarium na dobitkę odpada - skóra po nim jest obrzydliwie pomarańczowa...), bo mimo wszystko bardziej mi się podoba moja skóra właśnie w takim odcieniu. No trudno, pozostają weekendowe wędrówki na ogródek. Dobre i to w mieście takim jak Katowice.
        Podróż minęła tak samo gładko jak droga do Gdańska: drogi nie zakorkowane, szlabany na A1 podniesione, klima, wygodne fotele, brak malkotentów drogowych i obyło się bez jakichś tam pomniejszych zgrzytów. Ogółem pięć i pół godziny w trasie z jednego końca Polski na drugi. Rewelka jak dla mnie.
        Teraz tylko pozostaje obawa przed dniem jutrzejszym... ogłoszenie wszem i wobec zaręczyn... co spowoduje falę miliona i jednego pytania... odbijanie piłeczki brata Nethey'a, masakrycznie zakochanego w Chorwacji (afektu którego prawie nikt nie podziela, a ja jej wprost nie cierpię) i stale próbującego nas namówić na wyjazd w te koszmarne krainy. Do tego impreza urodzinowa Nethey'a, który nigdy nie wie co chce dostać na urodziny... Czy coś pominęłam? Nie, chyba nic... 
        I jeszcze muszę przeżyć rzęsę, która wbiła mi się cholernie głęboko między powiekę a gałkę oczną, której nawet powódź kropli do oczu nie potrafi wytargać. Doprawdy, dawno nie czułam takiego bólu jak wtedy, gdy mi się tam nadziała... myślałam, że będę po ścianach chodzić, masakra... tak czy inaczej, dwie godziny walki sprowadziło się do tego, że rzęsa zaległa w zewnętrznym kąciku oka i złośliwie wbija się co rusz, nie dając się wyszarpać ze swego nowego domu...
        Powiedzcie mi, proszę, na cholerę ludziom rzęsy, skoro pożytku z nich nie ma (bo przecież one przed niczym konkretnie nie chronią - kropla potu zawsze dostawała mi się do oka, kiedy przebiła barierę brwi), a jedyne co robią, to wpadają do oczu >.< No litości...

        Tak marudzę, że nigdy bym nie pomyślała, że właśnie wróciłam z wakacji. Cóż, trudno, mam powody. Ale jedyny plus jest taki, że świniaki ucieszyły się na nasz widok. Krówcia zaczęła wrzeszczeć (starsza mówiła, że pod naszą nieobecność nawet nie burknęła, a normalnie na dźwięk otwierania lodówki to pół osiedla ją słyszy), a Perełka odtańczyła swój radosny potupaniec wokół krzesła. No i jak tu się nie uśmiechnąć?

niedziela, 5 lipca 2015

Na każdego potwora nadejdzie w końcu pora

        Od godziny 9:30 jesteśmy w Gdańsku. Droga była naprawdę świetna (bramki otwarte na A1), ponadto żadnych korków i w ciągu pięciu i pół godziny przejechaliśmy z Katowic nad upragnione morze. Tak więc opalańsko już było, zwiedzenie naszej ulubionej stołóweczki także, a potem popołudniowy spacer do Parku w Oliwie... i zostałam zaobrączkowana. Równo o godzinie 16:00 Nethey mi się oświadczył...
        Nie pytajcie... do teraz patrzę na dłoń nie mogąc się połapać czy to sen czy jawa. Aż strach, że jak jutro wstanę, to wszystko okaże się tylko pięknym snem...

P.S. Całkiem niedawno jeszcze zastanawiałam się, co babom odbija kiedy nadchodzi moment, w którym mężczyzna klęka. Teraz sama się zastanawiam, co się dziś wydarzyło xD

wtorek, 30 czerwca 2015

Ech, życie...

       Ostatnio naprawdę nie mam czasu nawet noty na blogu napisać - jakiejkolwiek! O czymkolwiek! No to już jest przesada o.O Nawet nie mam czasu grać, a co dopiero mówić o innych przyjemnościach...
     Pojęcia nie mam jak ja to wszystko potrafiłam robić, kiedy studiowałam i pracowałam równolegle... Po części racja, sporo zajęć olewałam i zwykle chodziłam tylko na ćwiczenia i egzaminy ^^" Teraz natomiast po pracy siłownia co drugi dzień, w międzyczasie zakupy czy jakiś wypad i bum! Time is over! Trzeba kłaść się spać i wstać rano, by znów to wszystko powtórzyć. A nie powiem, brakuje mi takiej chwili, w której mogłabym cały niemal dzień spędzić przed monitorem przy jakimś przyjemnym tytule, a nie mini-gierkach pykanych w międzyczasie... W weekend natomiast wyjazd na wakacje i co? Też nie pogram, bo jednak lepiej będzie leżeć plackiem i się opalać, chlapać w morzu czy też biegać/spacerować po plaży, aniżeli kisić się w pokoju >.<
        No cóż, nie ma co narzekać, choć w sumie i tak to robię :D
        Macie tu moje ostatnio ubite smoki z Inkwizycji xD

 

środa, 10 czerwca 2015

The Incredible Adventures of Van Helsing

        Wydawałoby się, że mały indyk stworzony przez mało znane studio nie porwie graczy ani grafiką, ani fabułą, ani rozwiązaniami. Tymczasem okazuje się, że ta gra nie tylko wciąga, ale niemal pochłania graczy swoją przyzwoitą jak na gatunek Hack & Slash fabułą, interfejsem, sposobami rozwoju postaci czy klimatem. Jednym słowem "Van Helsing" spełnił moje oczekiwania na naprawdę wysokim poziomie. Poza tym, ilość plusów jakie przydzieliłam temu tytułowi mnie poraża :P

PLUSY:
  1. Grafika - tak powinno wyglądać Diablo III! Świetnie wykreowane, mroczne lokacje steampunk'u, modele na wysokim poziomie, fizyka i efekty robią niemałe wrażenie.. indyki nie kojarzą mi się z ładną grafiką, ale Helsing mnie zauroczył ;)
  2. Muzyka - jest naprawdę rewelacyjna! Wprowadza gracza w ponure klimaty Borgovii, pozwala usłyszeć słowiańskie akcenty i nadaje rozgrywce adrenalinowego smaczku szybkimi zwrotami. Już szukam soundtrack'a :D
  3. Klimat - perfekcyjnie odczuwalny, wykreowany przez oprawę audio-wizualną klimat oparty na mitologii słowiańskiej i pojawiającym się nagle w świecie gry postępem zwanym NAUKĄ. Nieprzyjazny steampunk z elementami fantastyki? Biorę w ślepo :3
  4. Evil Katharina - wojownicza wersja naszej duchowej towarzyszki jest wprost wspaniała :D Przypomina lewitującą meduzę z mitologii greckiej ;) Poza tym jest bardzo sympatyczną i sarkastyczną postacią, przy której dialogach trudno jest się nie uśmiechnąć :P
  5. Oryginalny dubbing - bardzo dobrze dobrane głosy bohaterów i NPC, nie słychać żeby się powtarzały, natomiast wokal fantastycznie oddaje charaktery i dodatkowo wzmacnia klimat.
  6. Tekstowo - naprawdę dobre dialogi, bardzo często niepoważne i o dziwo pasujące jak ulał do naszych bohaterów. Nawet rozmowa z NPC jest poprowadzona w sposób humorystyczny, co powoduje iż chce się je czytać :P
  7. Nawiązania - twórcy gry postanowili pośmiać się ze swojego dzieła i dlatego umieścili w nim sporo sekretów i znajdziek nawiązujących do filmów, książek, gier itp. Wśród nich jest na przykład Królik z Monty Python'a, Znak Zorro czy choćby Domovoy Baggins zachowujący się jak Gollum i... posiadający Pierścień ;P
  8. Reputacja - zabijanie potworów elitarnych, czempionów i specjalnych daje nam punkty reputacji, a uzbieranie ich odpowiedniej ilości skutkuje zdobyciem poziomu - podobnie jak exp. Za reputację możemy wykupić tytuł dający różnorakie korzyści naszej postaci lub towarzyszce, a rozwijanie bohatera i zdobywanie osiągnięć znacząco poszerza pulę wyborów. Brakuje mi tego w wielu grach niestety :<
  9. Starcia - efektowne, szybkie i porywające. Takie jak lubię w action RPGach :P Masa efektów, pełno umiejętności, gromada bestii czekających na drodze bądź wyłaniających się z odmętów otoczenia tylko po to, by za chwile zamarznąć i roztrzaskać się na drobne kawałeczki lub spłonąć i eksplodować. Mmmmm :3
  10. Hordy - w tym tytule niewiele występuje miejsc, gdzie będziemy mieć do czynienia z kilkoma na raz. Najczęściej jest ich kilkunastu w jednej paczce, a dodatkowo widząc sojuszników w potrzebie schodzą się inni.
  11. Różnorodność - niepowtarzalne potwory, nawet ciekawa ilość pancerzy, broni i amuletów (w tym legendarnych i zestawów), jedyna powtarzająca się lokacja to Inkaust (ale ona kształtuje się "jak chce"). Jak na niezależną gierkę jest to całkiem dobry start :)
  12. Skrzynia ogólnodostępna - znaleźliście coś, czego nie opłaca się założyć waszemu łowcy, a wasz taumaturg przyjąłby to z rozkoszą? Ta luksusowa skrzynia pozwoli Wam na przechowywanie sporej ilości przedmiotów i dzielenie się nimi pomiędzy bohaterami :D
  13. Minigra? - powyższy tytuł wniósł coś nowego nawet do gatunku tower defense (ciekawostka, studio wydało nawet grę Deathtrap na podstawie tejże minigry), a mianowicie odpieranie napływających fal wrogów za pomocą wymyślnych pułapek oraz własnego oręża. Nie lubie tego gatunku, ale w tym wydaniu nawet sprawiał mi frajdę :D
  14. Tryby rozgrywki - po ukończeniu głównego wątku fabularnego udostępnione zostają dwa nowe tryby, takie jak lokacje z silnymi potworami do ubijania i powtórka kampanii, ale na hardkorowo wysokim poziomie. Ciekawostka dla tych, którzy czują się na siłach i nie chcą tak szybko zrywać znajomości z tytułem ;)

 MINUSY:
  1. DLC - chcesz dodatkowa postać? Kup DLC! Doprawdy, żeby musieć kupić mechanika i taumaturga to już jakaś kpina... mi się picło i kupiłam maga za piątaka, ale mechanik kosztuje piętnaście xD Tak czy inaczej, płatne DLC to zło..
  2. Czas gry - tak, wiem, jest to pierwszy "odcinek" trylogii, aczkolwiek dla mnie stanowczo za krótki :< 

czwartek, 4 czerwca 2015

Wrocław

        Jak zwykle nota na czas... W zeszłą niedzielę Nethey zabrał mnie do Wrocławia w celu pozwiedzania tamtejszego Zoo i Afrykarium oraz ogólnego spojrzenia na to wychwalane wszem i wobec miasto. Nie wgłębiając się w szczegóły - to za chwilę - muszę przyznać, że nie jest złe, ale Katowicom nie dorównuje pod wieloma względami. Oczywiście ma swoje atuty, jakich brak moim stronom, aczkolwiek nie są one na tyle liczne i znaczące, bym i ja miała popaść w bezbrzeżny zachwyt. Już sam fakt, że po wyjściu z dworca głównego wita nas iście PRLowski widok na zaniedbane kamienice i bloki w stylu tychże lat oraz tramwaje pamiętające epokę... bardzo dawną >.< Brak zieleni w mieście daje po oczach istocie tak wyczulonej na zieleń miejską jak ja :< Szaro, buro, remontowo i ponuro... no i ta komunikacja! Uwielbiam tramwaje, ale te ogórki to jakiś dramat xD Poza tym, niemal wszystkie tory tramwajowe biegną prosto przez jezdnię, co w godzinach szczytu musi być nie lada utrapieniem :/ Przywykłam, że ten rodzaj komunikacji miejskiej ma przywilej posiadania indywidualnych tras, dzięki czemu w godzinach 15:00 - 17:00 mogę w siedem minut dotrzeć z pracy do domu. Luksus :D 
        Hmmm, może inaczej, napiszę, co mnie we Wrocławiu urzekło - mniej narzekania będzie xD Starówka (Rynek) jest niebywale piękna. Co do tego to znienawidzony przeze mnie Kraków leży i kwiczy z tą swoją staróweczką malutką, całkowicie blednie w porównaniu z tym kolosem. Szkoda tylko, że nie zainwestowano bardziej w zieleń, wtedy dopiero wyglądałaby cudnie :/ Wspaniałe są też te klimatyczne kamieniczki obsypujące cały rynek. (Nie zwracajcie uwagi na te kwadraty białe - nie miałam kiedy bawić się w fotoszopera, a te twarze w kadrze były zbyt widoczne xD)
        Poczucia humoru wrocławskim przedsiębiorcom też nie można odmówić, jak wskazuje poniższe zdjęcie ;)
        Komedia natomiast to design "ławek" na dworcu... Wymordowana, od ponad dwunastu godzin na nogach z dwiema może piętnastominutowymi posiadówkami marzyłam o ławce, na której wygodnie sie rozwalę w oczekiwaniu na pociąg do Katowic... oto, co zobaczyłam, rycząc po chwili zdumienia ze śmiechu:
         Nie... tego nie da się wyjąć, złożyć, wysunąć ani inaczej skombinować... To już tak wygląda, próbowaliśmy coś z tym zrobić, ale... poszliśmy dalej z nadzieją, że będą gdzieś dwa siedziska blisko siebie xD Pół peronu dalej w końcu znaleźliśmy. Taki desing to w d*pę sobie mogą wsadzić >.<
         O Zoo nawet nie mam co pisać, tak mi się podobało :D Z natury nie znoszę ogrodów zoologicznych - są piekłem dla zwierząt zamkniętych w kiepskich warunkach, pozbawionych naturalnego klimatu, oblegane przez debili i masę ludzi (zaciskałam szczęki, żeby nie przypierniczyć tym małym gnojom wydzierającym się i wyzywającym do zwierząt w klatkach, normalnie pawiany zachowywały się godniej..). Zoo we Wrocławiu pokazało mi, że nawet w Polsce zwierzęta innych stref klimatycznych mogą czuć się dobrze. Były dożywione, ciekawskie, chętnie podchodziły i nie wyglądały smętnie. A samo Afrykarium... ten tunel, zewsząd otaczała mnie woda, płaszczki i rekiny pływały na wyciągnięcie ręki, szybowały w wodzie nad głowami... Cudownie *^.^* Niestety zdjęć nie robiliśmy, bo nawet w ułamku nie ukazywały tego, co nagranie...
 
 
 
 
 
Godzinna kolejka, w której staliśmy... Afrykarium jest cholernie popularne o.O Przynajmniej my staliśmy tylko godzinę - inni nie mieli tego szczęścia xD


czwartek, 28 maja 2015

Krowi poziom - niestety tylko eventowo...

        Jakoś ostatnio nie miałam za wiele czasu na przyjemności przedkomputerowe, stąd moje opóźnienie w przedstawieniu urodzinowego eventu w Diablo III. Muszę przyznać, że tegoroczne urodziny odbyły się bez polotu i raczej odniosłam wrażenie, że były przygotowane na ostatnią chwilę - niedopracowane, nie mające większego sensu poza ładnym zarobkiem i ewentualna legendą. Ale mimo wszystko muuuuuusiałam być tam jak najczęściej ;)

Najczęściej paziowie występowali w Kotlinie Lamentów: 4/5 znalezionych krówek z portalem było właśnie tu.
Eeeee... nie, to nie ta jałóweczka ma otworzyć drogę na Paziom Który Nie Istnieje.
Bydlę znalezione, pora przerobić je na befsztyki i zniknąć w tajemniczym portalu.
Z Kaprysowa wyszłam z Hamburgerem Horadrimów. Co czeka mnie tutaj?
Tyle wołowiny to w McDonald'sie nie znajdziecie..
Wołowa królowa...

        Podsumowując: drop marny, albowiem mam ogromnego pecha do przedmiotów w grze (a na nich niestety prawie całkowicie opierają się postacie), za to złota starczyło na ulepszenie klejnotów i zaklinanie. A mogło być tak pięknie ^^"