środa, 17 lutego 2016

Dungeon Siege III + Treasures of the Sun

        Trzecia odsłona serii Dungeon Siege okazała się dla mnie potężnym zaskoczeniem... nieprawdopodobnie wciągająca, ale też niestety żenująco słaba. Sięgając po tytuł spodziewałam się rozgrywki bardziej przypominającej poprzednie części, a nie stricte konsolowego slashera, ale czego by innego spodziewać się po Square Enix? Obsidian mógł to jeszcze pociągnąć w dobrą stronę (i obawiam się, że jedyne plusy to ich zasługa xD), no ale stało się. Ale moment! W tej grze jest jednak swoisty blask, który kazał mi przejść ją całą bez przerwy...

PLUSY:
  1. Grafika & muzyka - całkiem przyjemne połączenie, na które nie mogę narzekać, a wręcz powinnam pochwalić :) Choć z bliskiej odległości modele postaci i otoczenia są deczko kanciaste, tak na oddalonym widoku (najczęstszy i najwygodniejszy jednak) gra wygląda całkiem przyzwoicie.
  2. Machines & magic - o taaaak, zalatuje odrobiną steampunk'u :3 Bardzo podobają mi się elementy rewolucji przemysłowej w klimatach fantasy, nadaje to pewnego rodzaju świeżości i oryginalności grze. Mechaniczni konstable, parowe cudeńka na rynku Stonebridge czy nawet machiny tego cholernego Eleganta... w to mi graj :D
  3. Dynamiczna walka - z początku ją wyklinałam, nawykłszy już do standardowych erpegów gdzie woj to woj, a mag to mag. W Dungeon Siege III nie ma tak naprawdę większego znaczenia kim grasz (no dobra, na dystans gra się lepiej xD), ponieważ i tak zmuszony jesteś używać bloków i uników na równi z atakami. Spodobało mi się, jakiej aktywności od gracza wymagają nawet najmniejsze potyczki :) No i efekty umiejętności dopełniają całokształtu ^^
  4. Anjali & Reinhart - dwie najlepsze postacie w całej grze, mniszkowata archontka Anjali oraz cynicznie rozgadany spec od magii Reinhart, i proszę mi tu nie dyskutować :P Archontka tak bardzo mi się spodobała, że była głównym czynnikiem, dla którego postanowiłam zostać przy tym tytule na dłużej niż pięć minut xD I się opłaciło ;) Szczególnie jej wszechstronność - w formie człowieka można kosić wrogów włócznią, natomiast w formie ognistej - ostrzelać na dystans potężnymi atakami. 
  5. Towarzysz - poza wsparciem w bitwie, zbędnym gadulstwem i mało znaczącym zaufaniem może także zbierać za Nas złoto :D Generalnie to zawsze lepiej przemierzać nieprzyjazne krainy z kimś u boku niż samemu, w moim przypadku był to niestety Lucas, gdyż jego umiejętności najbardziej mi do Anjali pasowały...
  6. Ścieżka do celu - bardzo dobra opcja rekompensująca brak mapy oraz ubogą minimapę w grze. Po wciśnięciu odpowiedniego klawisza, ścieżka ze złotych kul wskaże Nam kierunek, w którym powinniśmy się udać. Świetne dla osób tak wygodnickich i leniwych przy wykonywaniu zadań jak ja :D
  7. Finałowe starcie - nie tyle schematyczna batalia, co ciekawy wygląd i zdolności Spaczonego Stwórcy :3 Tak czy owak, ostateczne starcie wymagało trochę skupienia, zręczności i umiejętności kierowania wybraną postacią, ale nie okłamujmy się, cała gra taka jest xD Tak czy siak, zapadła mi pozytywnie w pamięć.
  8. Jedyne DLC - bo na szczęście tylko jedno wyszło. Treasures of the Sun jest całkiem przyzwoite, zajmuje kilka godzin życia, wprowadza Nas w tajemnice nowej, piaszczystej krainy i pozwala na zdobycie wielu legendarnych przedmiotów przydatnych w finałowej walce. Było warte tych kilku złotych :P
  9. Coś - bezsprzecznie jest to gra, która pomimo tylu wad i niespełnionych obietnic ma w sobie to coś, co trzyma gracza do ostatniego momentu fabuły. Nie jestem w stanie określić co to, aczkolwiek wiem, że przez to kiedyś do tego tytułu powrócę... jako Reinhart, oczywiście :D
MINUSY:
  1.  Filmiki... - trudno te obrazkowe przekładańce nazwać filmikami... czy naprawdę wszyscy uważają, że to takie wspaniałe i cudowne i trzeba nimi zastąpić prawdziwe filmiska z prawdziwego zdarzenia? Niestety, jak dla mnie tylko niszowe i niezależne gry mogą sobie na coś takiego pozwolić, ale nie tytuły z takim rodowodem! Smutne..
  2. Odejście od konwencji - kupując Dungeon Siege III miałam nadzieję, że będzie to tytuł podobny do jedynki i dwójki, a tu proszę, bramka nr. 3, zonk.. chyba dwa lata (jak nie więcej) przeleżała na półce i czekała na swoje pięć minut. Gdyby nosiła zupełnie inny tytuł, to słowem bym nie pisnęła, a tak... to nie jest Dungeon Siege :<
  3. Walka - pomimo całej otoczki graficznej i dynamizmu, walki są cholernie toporne... może dla konsolowców grających na padzie jest super, ale niestety, operatorzy myszek i klawiatur trochę się pomęczą z nauką wojaczki. Często miałam problem "namierzyć" odpowiedniego wroga, ponieważ "zamienienie" celu wymagało ode mnie zwrócenia się w przeciwnym kierunku a potem doskoczenia do wybranego przeciwnika. Trochę to jednak upierdliwe jest...
  4. Interfejs - taaaak, stary, niedobry, upierdliwy konsolowy interfejs zwany także "wszystko w jednym miejscu". Żeby dostać się do ekwipunku, trzeba przeklikać kilka menu. Rozkosz, kiedy przedmioty często lecą i równie często sprawdza się ich przydatność. Owszem, można przypisać klawisze do odpowiednich "okienek", ale wymagałoby to przepisania prawie wszystkich skrótów klawiszowych, a na to absolutnie nie miałam ochoty... niestety, w Dungeon Siege III klawisze przydzielone są zupełnie bezsensownie.
  5. Brak mapy - w tej grze nie istnieje coś takiego jak mapa. Minimapa, oczywiście, ale na tym się kończy. Kiedy nie wiedziałam jeszcze o ścieżce do celu, wkurzałam się niemiłosiernie na maleńką minimapkę, na której za wiele nie widać i brak dużej mapy, na której zobaczyłabym wszystko...co to za RPG, gdzie bohaterowie nie maja mapy.



 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Raptr Gamercard

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz