wtorek, 21 października 2014

I się zaczęło..

     Zaczęło się szaleństwo związane z ostatnim semestrem na tej cholernej uczelni... jakie to szczęście, że byle do marca czy kwietnia. Ale i do tego czasu muszę być gotowa do obrony magistra. Przynajmniej temat mam już zatwierdzony, a że bliski memu sercu, to z przyjemnością go rozwinę xDDD Gorzej tylko z seminariami, bo przejrzawszy wszystkie dokumenty związane ze zjazdami, nigdzie przy moim promotorze nie ma podanych dat i godzin. A podobno GDZIEŚ są. Obawiam się, że to gdzieś to na tyle nieprzewidywalne miejsce, że nigdy na myśl mi nie przyjdzie tam zajrzeć... Poważnie rzecz biorąc, nie znalazłam nawet owego GDZIEŚ, a przekopałam wszystkie dostępne pliki na wirtualnym dziekanacie...
     Mniejsza o to. Teraz czas będę musiała podzielić na tyle, by wyrabiać się z konspektami, rozdziałami i materiałami. A co dopiero, gdy znajdę wreszcie jakąś stałą pracę? W życiu nie wezmę już roboty zmianowej, bo to istny koszmar - ani nic nie zaplanujesz, ani nic nie zrobisz, a ona sama w sobie taka do d... Aktualnie Nethey'owi trochę przy sklepie pomagam, ale i tak nie wyrabiamy się we własnych terminach. Może gdyby ktoś nad nami wisiał, szło by to o wiele szybciej xD

     Tak czy inaczej, jakoś to będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz