Dla mnie niestety zaczął się beznadziejnie... pogoda była kompletnie do bani - przez mgłę nie widać było żadnych fajerwerków, a to co było i tak wołało o pomstę do nieba. Katowice dały dupy na całego zarówno z "artystami" zaproszonymi na koncertowanie, jak i rzeczonymi sztucznymi ogniami. Pokaz był króciutki, a lepszy popis dała Galeria Katowice na swoje otwarcie...
Pierwsze godziny Nowego Roku też nie należały do najlepszych czy najmilszych... i chwilę po pierwszej poszło się spać. A teraz? Na piętnastą idziemy na urodziny, a potem w sumie nie wiem co.
Sylwester i Nowy Rok od kilku lat nabrały dla mnie codziennego wydźwięku. Ot, zwykłe dni, które kończą się lub zaczynają legalnym piciem w środku tygodnia. Bo świętować już też nie ma co.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz